Rok 2018 – wierzyłam, że się uda

Dla jednych rok 2018 przeleciał w oka mgnieniu. Dla mnie był on niezwykle długi właśnie dlatego, że wiele się w nim działo i w sumie sama się teraz zastanawiam jakim cudem udało mi się to wszystko zrobić, zobaczyć, osiągnąć i przeżyć. Może dlatego, że wierzyłam, że mi się uda i cieszyłam się z możliwości wykreślania kolejnych celów czy marzeń z listy.
1.Życie na dwa miasta, dwa domy, dwie rzeczywistości, dwa rodzaje obowiązków wydaje się trochę nie do pomyślenia, ale przynajmniej się nie nudziłam i miałam dzięki temu wiele pomysłów.
2. PKP jak trzeci dom. Świadczą o tym podróże po kraju: od Gdynii po Kraków, od Wrocławia po Białystok, od Poznania po Tarnów.
3. Trochę się nalatałam: Szwecja, Austria, Włochy, Anglia, Szkocja. WizzAir na plus, a jeśli chodzi o Ryanair’a – może nie będę dawała kolejnej szansy.
4. I trochę też pobiegałam. Od wiosny do jesieni. Wyszła trasa jak stąd dotąd, ale nie namówicie mnie na maraton, sami zacznijcie biegać. Dla siebie, dla dobrego samopoczucia, dla zdrowia.
5. Serwowanie wątróbki i brokułów oraz pilnowanie mojej diety się opłaciło. Lekarze nie zarobią, a ja nie będę mdlała.
6. A w opozycji to powyższego były jeszcze przyjemności. Jedzenia, które rozpływa się w ustach, łechce ego, gilgocze wątrobę, wypełnia pustkę w środku, wysyła impulsy szczęścia do mózgu było wystarczająco dużo, by się z tego cieszyć i wystarczająco mało by przez to nie płakać stojąc na wadze.
7. Czasu spędzonego z najbliższymi nie da się pokazać w liczbach, tak jak nie da się opisać uczuć ani wsparcia jak tylko to przeżyć. Dziękuję, że jesteście.
8. Setki osób, które poznałam dało mi tyle energii, radości, wzruszenia, punktów widzenia i chwil do przemyśleń, że potrzebowałabym drugiej doby, by te wszystkie wątki opisać. Zatem te chwile pozostają ze mną, i bardzo dobrze, bo nie wszystkim należy się dzielić w sieci.
9. Złamanie nie przeszkodziło mi spełnić mojego celu na ten rok – rozpoczęcia nauki jazdy na nartach. To jest tak fantastyczna zabawa, ale tylko wtedy, gdy pada śnieg, a instruktorka nie patrzy na moje błędy.
10. Cały weekend panieński nad morzem, dwa fantastyczne wesela, jedna narodzona dziecina – czyli 3 szczęśliwe pary z mojego otoczenia. To znaczy mam nadzieję, że jest też więcej. Single również dobrze się trzymają.
11. Trochę się też naczytałam i naoglądałam, bo nie ma to jak książka w podróży i sala kinowa po długim, wymagającym dniu. W sumie stand up też zrobił swoje w tej materii.
12. Z ciekawostek i przygódbyło też pogryzienie mnie przez prawdopodobnie Emily Rose (to nie żart, zapraszam do Lost Souls Alley w Krakowie), nocleg w profanacyjnym hotelu pełnym odwróconych krucyfiksów czy spotkanie przyszłego pana młodego na wieczorze kawalerskim przebranego w tiulową spódniczkę i szarfę promabaleriny w Wiedniu (Austriacy okazuje się, że mają bardzo duże poczucie humoru).
13. Powyższe i jeszcze inne czynniki przyczyniły się do tego, że opublikowałam w tym roku ponad 70 wpisów na Liczi Lex. I wiecie co to oznacza? Że już niebawem na stronie pojawi się 1000 wpis. Niebywałe, nawet teraz przecieram oczy ze zdumienia.
Podsumuję sucharem. Do zobaczenia za rok!