Gdzie byście byli, gdyby nie oni?

by Dorota Leszczyńska

Gdzie byście byli, gdyby nie oni?

Jest takie powiedzenie: „Jeżeli chcesz iść szybko, idź sam. Jeżeli chcesz zajść dalej, idź razem”. Dlatego też życie nazwałabym wędrówką po górach. Czasem na wzniesieniach i po stromych skarpach jest naprawdę trudno się wspinać. Potrzebujemy wtedy asekuracji, dodatkowego sprzętu, wskazówek, które pokieruje nas na odpowiedni szlak. Dlatego też zabieramy w swoją podróż również inne osoby, które także chcą iść w podobnym kierunku co my. Wędrówka całą grupą może spowalniać i być uciążliwa, ale daje nam siłę, by iść w górę choćby małymi kroczkami oraz dodaje otuchy, gdy robi się naprawę źle. Bo tak się składa, że grupa wciąż idzie, trzymając się wspólnie mocnej liny. Zastanawialiście się, gdzie byście byli, gdyby nie te osoby trzymające Wasze liny bezpieczeństwa, chroniąc Was przed upadkiem i w razie potrzeby wciągając na górę?

Ostatnio popularny stał się spot reklamowy Ikei, w którym rodziny przy świątecznych stołach biorą udział w konkursie. Wytypowani mają odpowiadać na pytania, jeżeli nie znają odpowiedzi wstają od stołu i nie biorą udziału w dalszej zabawie. Na początku ogólne pytania dotyczące nowinek technicznych, social mediów czy celebrytów wydają się łatwe i nie sprawiają problemów. Schody pojawiają się w momencie, gdy prowadzący zadaje pytania odnoszące się do wiedzy na temat poszczególnych członków rodziny. Jakie jest marzenie żony? Jaki jest ulubiony zespół syna? Pierwszy taniec Twoich rodziców? Na jakim stanowisku pracuje Twój ojciec? Największa pasja Twojego dziadka? I tak wolnych miejsc przy stołach jest coraz więcej. Okazuje się, że rodziny nie wiedzą o sobie za wiele, bo tak naprawdę ze sobą nie rozmawiają. Wymieniają się informacjami o tym, co dzieje się na około, zamiast dzielić się swoim życiem, uczuciami i marzeniami.

Popkultura hołduje przesłodzonym obrazkom ludzi sukcesu, którzy są piękni, popularni, wręcz idealni, lubiani przez wszystkich, potrafią się wypowiadać na każdy temat, z ich twarzy nie schodzi uśmiech, idą bezkompromisowo przez życie jak taran wywarzający drzwi. Nikt jednak nie wskazuje jaki jest koszt takiego stylu bycia. Samotna walka i gojenie ran w ciemności z dala od fleszów aż do całkowitego wypalenia. Możemy otaczać się rzeszą znajomych, liczną rodziną, wieloma przyjaciółmi, jednak te liczby nie znaczą nic, jeżeli skupiamy się tylko na sobie i zaspokajaniu swoich potrzeb. Podążamy prosto do celu, nie patrząc na boki (na innych). Gdy się potkniemy, nikt nie pomoże nam wstać, bo i my nikogo nie wspieraliśmy. Gdy mamy marzenie, skrywamy je głęboko w sobie, i w ten sposób nigdy się nie materializuje, bo sami nie potrafimy kibicować innym, to też inni nie zmotywują nas do działania.

Każdy ma swoje życie i ma prawo do tego, by przeżyć je na swoich warunkach. Ale trudno jest się nim w pełni cieszyć, gdy nie masz z kim dzielić swego szczęścia, gdy nie możesz porozmawiać o czymś, co naprawdę jest ważne, gdy nie ma nikogo, kto będzie Cię wspierał w trudnych momentach. Ta czarna przepowiednia nie ziści się, jeżeli do swojej wędrówki zaprosisz innych – wartościowe osoby, które również będą mogły na Ciebie liczyć. W końcu w grupie siła.

Niech te nadchodzące święta pozwolą Wam naprawdę porozmawiać i ciszyć się swoją obecnością. Odłóżcie na bok telefony. Zapomnijcie o narzekaniu, polityce czy krytyce. Nie potrzebujecie dziesiątek dań, setek prezentów, miliona świecidełek, lecz siebie samych. Bo kimże bylibyście i gdzie bylibyście bez tych osób, które ofiarowują Wam wsparcie bez względu na wszystko.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *