Czy dieta bezglutenowa to dużo hałasu o nic?
Z dietą bezglutenową mam do czynienia już od dłuższego czasu. Pierwszy raz przeszłam na nią jakieś 2,5 roku temu, nie ukrywam, że za sprawą pewnego trendu w odżywianiu. Sprawiła, że przestałam mieć problemy z żołądkiem, ale niestety stopniowo zaczęłam od niej odchodzić. Trafiłam do szpitala. Po wielu miesiącach bezskutecznych prób znalezienia przyczyn pogarszających się wyników pomimo ogólnie pojmowanego zdrowia i dbania o kondycję oraz racjonalne odżywianie, gastrolog zalecił mi powrót do diety bezglutenowej. Od kilku miesięcy trzymam się jej restrykcyjnie i widzę, że przynosi ona efekty.
Oczywiście diety bezglutenowej nie będę polecała wszystkim, gdyż statystycznie tylko 1% populacji cierpi na nietolerancję glutenu. Jednak muszę przyznać, że ograniczenia tej diety paradoksalnie otwierają nas na nowe smaki i produkty. Najpierw jednak przedstawię listę produktów, które musiałam wyeliminować. Przede wszystkim były to wszelkie produkty zbożowe pochodzące z: pszenicy, żyta, owsa, jęczmienia i orkiszu. W konsekwencji nie jadam pieczywa z piekarni, ciast i deserów z cukierni, tradycyjnych makaronów, owsianki, fastfoodów typu burger czy kebab, komercyjnych płatków śniadaniowych i musli, większości słodyczy ze sklepów – ciastek, wafelków, krakersów, paluszków czy batoników, niektórych kasz, standardowych placów i naleśników, dań w panierce z bułki tartej lub z jej dodatkiem, sosów na bazie mąki, np. beszamelu i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność.
Jednak nie jest tak strasznie jakby się mogło wydawać. Dzięki tej diecie człowiek staje się bardziej kreatywny i samodzielny. Należy się przyzwyczaić, że inne produkty trafiają do koszyka w sklepie, z których samemu trzeba coś wykombinować. Oto składniki diety na jakie się otworzyłam: nietypowe rodzaje mąk (gryczana, kukurydziana, ryżowa, kokosowa, amarantusowa, jaglana, kasztanowa, migdałowa), zamienniki owsianki (płatki jaglane i gryczane), cydr zamiast piwa, wafle ryżowe i kukurydziane zamiast pieczywa, sezamki i duże ilości gorzkiej czekolady w zamian za sklepowe słodycze, bakalie i orzechy na przegryzkę oraz ziemniaki, których wcześniej w zasadzie nie lubiłam i unikałam. Dlatego też na śniadanie zjadam płatki na mleku z cynamonem, bakaliami, orzechami lub ziarnami. Na drugie śniadanie przeważnie piję jakiś jogurt z owocami albo jem upieczoną przeze mnie babeczkę (jaglaną lub amarantusową). Na mój obiadowy talerz trafia spora porcja białka, trochę tłuszczu, warzywa i węglowodany (ryż, ziemniaki, kasza gryczana lub jaglana). Przed treningiem jem przeważnie coś bardziej tłustego z węglowodanami, w wersji słonej, np. ser pleśniowy z waflami ryżowymi, w wersji słodkiej, np. budyń z owocami i nawet połówką tabliczki gorzkiej czekolady. Po ćwiczeniach na lekką kolację serwuję sobie chude białko i zestaw chrupkich warzyw (papryka, marchew, seler naciowy). Zapewniam, że choć jadłospis wygląda restrykcyjnie, to porcje wcale nie są skromne. Poza tym kupuję pełnotłuste mleko, jadam niemal każde mięso, uwielbiam tłuste ryby i nie żałuję sobie masła. W żadnym wypadku nie serwuję sobie produktów light lub odtłuszczonych. Nie ukrywam, że trzymanie się diety bezglutenowej komplikują się na wyjeździe lub podczas wyjścia na miasto, gdy nie można sobie zaserwować własnych dań. Wtedy sprawdza się przede wszystkim pitny nabiał i zamawianie w lokalach grillowanego mięso, zapiekanych ziemniaczków lub sałatek. Z biegiem czasu do wszystkiego można przywyknąć i okazuje się, że tragedii z odżywianiem nie ma.
Jakie korzyści odniosłam przechodząc na dietę bezglutenową?
- Poprawiły mi się wyniki, bo mój organizm przyswaja teraz lepiej składniki odżywcze, mikro- i makroelementy z jedzenia.
- Moja dieta jest teraz o dziwo mniej monotonna, więc uroda (czytaj skóra, włosy, paznokcie) i ogólna kondycja psycho-fizyczna na tym zyskały.
- Nie mam problemów gastrycznych. Nie boli mnie brzuch jak kiedyś, ani nie mam efektu wzdęcia tzw. pszennego brzucha.
- Metabolizm mi przyśpieszył. Zeszczuplałam i zgubiłam w ciągu 3 miesięcy 7 kg, pomimo tego, iż wciąć jem i to duże ilości jedzenia.
- Skoro więcej dań i przekąsek przygotowuję od zera, nie faszeruję się konserwantami, syropem glukozowo-fruktozowym ani utwardzonym tłuszczem roślinnym (palmowym) zawartym w gotowych produktach.
- Otworzyłam się na nowe smaki i przyzwyczaiłam kubki smakowe do wartościowszych produktów. Zapewne trudno w to uwierzyć, ale nie tęsknię za białym pieczywem ani za goframi.
Moda na produkty bezglutenowe przynosi dobre i złe skutki. Dobre, bo mamy obecnie większą dostępność półproduktów, takich jak, np. mąka jaglana. Złe, bo pojawiają się w sklepach wątpliwej jakości towary mogące się pochwalić tylko tym, że nie zawierają glutenu, podczas, gdy w składzie potrafią mieć dużo niekorzystnych dla zdrowia substancji. Za przykład może posłużyć chociażby gotowy chleb bezglutenowy pakowany w foliowe torebki. W jego składzie znajdziemy gumę ksantanową bądź gumę guar, które wzdymają i działają drażniąco na układ pokarmowy. Także należy mieć się na baczności i kupować jak najmniej przetworzonych produktów, a koncentrować się na takich z krótkim składem. Należy jeszcze pamiętać, że producenci coraz częściej żerują na naszej niewiedzy i reklamują produkty jako bezglutenowe, podwyższając tym samym ich cenę. Producent płatków kukurydzianych wypuścił bezglutenową serię Corn Flakesów i zapewniał, że płatki smakują tak samo jak te standardowe, tyle że to są absolutnie te same płatki, z tym samym składem, bo kukurydza nie ma w sobie glutenu.
Nie chcę nikogo przekonywać, by przechodził na dietę bezglutenową, jeżeli względy zdrowotne za tym nie przemawiają. Pragnę jedynie pokazać, że poza powszechną mąką pszenną, na półkach w sklepie można znaleźć masę innych mąk z o wiele bardziej wartościowszym składem, ilością minerałów, zawartością błonnika pokarmowego, z których można wyczarować w kuchni zupełnie inne dania. Może dzięki tej wyśmiewanej w Internecie modzie, ludzie zaczną odkrywać nowe smaki, postanowią próbować nieznanych przepisów, zerwą z rutyną w kuchni i diecie. Mi ta dieta otworzyła oczy i, choć się to może wydawać niemożliwe, wcale nie czuję się przez nią ograniczana. To przyzwyczajenia nas hamują, dlatego warto z nimi zerwać, by znaleźć swój klucz do zdrowia, urody i dobrego samopoczucia. Ja na szczęście go znalazłam.