Błędne wybory prowadzą niechcący na dobrą drogę

by Dorota Leszczyńska

Błędne wybory prowadzą niechcący na dobrą drogę

Podczas wakacji w Toskanii, poza litrami wypitego cappuccino, kilogramami parmegiano regiano i dziesiątkami gałek gelato, dla równowagi energetycznej przemierzaliśmy wiele dystansów pieszo. Wprawdzie jakoś specjalnie nam się nigdy nie spieszyło, ale mimo to zwiedzaliśmy i poznawaliśmy nowe miejsca. A to zagadaliśmy z lokalnym sklepikarzem, który opowiedział nam połowę swego życia spędzoną w domu mody. Innym razem skręcaliśmy w uliczkę prowadzącą do muzeum Leonarda da Vinci, gdzie z pewnością nie poszlibyśmy, gdyby nie ten zbieg okoliczności. W ramach przypadku wynikającego z nadchodzącej burzy zdarzyło nam się też zjeść najlepszy obiad wyjazdu w niepozornej, małej restauracji, która – co okazało się później – zajmuje pierwsze miejsce wg Trip Advisora w Cortonie.

Trzeba podjąć decyzję

Czy powyższe przypadki wskazują, że mieliśmy jakieś niebywałe szczęście? Nie sądzę, bo zdarzały nam się również nietrafione wybory czy niekomfortowe sytuacje, ale one przecież minęły, a negatywne emocje szybko się ulotniły. Za to pozostały z nami cudowne wspomnienia, których waga przeważyła szalę. Żeby coś wyjątkowego przeżyć lub osiągnąć, musisz zainwestować i podjąć ryzyko. Raz się uda, raz z uśmiechem zaliczysz gafę. Przynajmniej wiesz, że spróbowałeś i jest Ci z tym dobrze. Nie musisz się usprawiedliwiać ani marnować czasu na stanie w miejscu i stratę nadarzających się okazji. Wiem, przynudzam już w drugim akapicie. Piszę zbyt mentorsko, więc wracam do przykładów.

Wyciąganie wniosków

Zapewne zdarzyło Ci się kupować magnesy w podróży. Takie kawałki ceramicznych BigBenów lub muszelek z napisem Mielno. Zwłaszcza, gdy jesteś za granicą, masz mgliste pojęcie o standardowych cenach w danym miejscu. Zaczynasz wszystko przeliczać na złotówki, co zdecydowanie nie jest dobrą taktyką. O wiele lepiej jest przyglądać się cenom, które mijasz po drodze. Oczywiście, że za te przysłowiowe magnesy w jednym miejscu zapłacisz drożej, a w innym mniej. Będziesz sobie pluł w brodę, że wydałeś bezsensownie za dużo pieniędzy, ale nie wrócisz do przeszłości. Po prostu idź dalej. Możesz i powinieneś wyciągnąć z tego lekcję na przyszłość i unikać, np. straganów na turystycznych szlakach a kupować w małych sklepach w zaułkach. Jednak sama frustracja odnośnie błędu to jeszcze nie jest tragedia, naprawdę. Gorzej jeżeli wciąż z obawy przed pomyłką, szukasz tego magnesu za 50 centów jak jednorożca. Tylko wiadomo, że jednorożce żyją w bajkach, a po świecie chodzą, co najwyżej nosorożce. Więc, gdy widzisz koleje wywieszki z ceną powyżej 1 Euro to aż Tobą telepie. W ostatecznym rozrachunku nie masz magnesu, za to zszargane nerwy, popsuty wyjazd i zmarnowany czas na bezsensowne szukanie.

Nic się samo nie zadzieje

Życie to sztuka wyboru ze wszystkimi jego konsekwencjami, a nie pozorów, że czegoś chcesz lub mógłbyś coś mieć. Co z tego, że wysyłasz CV skoro nawet nie przychodzisz na rozmowy kwalifikacyjne, na które Cię zapraszają. Chciałbyś mieć pewność, że Cię przyjmą, to może wtedy łaskawie ubrałbyś się w koszulę, przejechał 3 ulice do biura i poświęcił 2 godziny ze swego życia. Jednak nie masz tej stuprocentowej pewności i boisz się przegranej. Ale wiesz co, nie nauczysz się niczego nowego, nie poszerzysz horyzontów, ani nie zmienisz nic na lepsze, jeżeli stale będziesz postępował asekuracyjnie. Wprost nie zliczę tych rozmów kwalifikacyjnych, na których byłam odrzucana. Jednak, gdyby nie te doświadczenia i poruszane podczas spotkań tematy, Liczi Lex nigdy by nie powstało, ani nie zdecydowałabym się na studia doktoranckie. Skąd mogłam na tamten czas wiedzieć, że tak potoczy się moja droga? Tak właśnie rodzi się inspiracja. Na pewno teraz nie żałuję, podjętych po drodze decyzji, choć wymagały ode mnie poświęcenia swego czasu, energii i pieniędzy.

Próbuj, by znaleźć odpowiednią drogę

Podsumowując, jedne decyzje zwrócą Ci się z nawiązką, inne nauczą na przyszłość lub poprowadzą na nowe, nieznane Ci ścieżki. Ważne, żebyś próbował i nie bał się popełniać czasem błędów.

 

Jedna odpowiedź

  1. Ramon pisze:

    Moze tak byc. Jesli dziecko jest nadmiernie zestresowane i okazuje nam zlosc, zadaniem osoby doroslej jest pomoc dziecku w uspokojeniu sie. Czesto obserwuje, ze zamiast je uspokoic, niechcacy jeszcze bardziej je frustrujemy. Musimy pamietac, ze moment takiego pobudzenia, to nie jest moment na karanie. Kara wymierzana w momencie pobudzenia, nasz gniew, obwinianie, zawstydzanie – tylko zwieksza u dziecka frustracje i poziom stresu. Bardzo czesto pytam rodzicow: „A jak wy sie uspokajacie, jakie macie sposoby na radzenie sobie z emocjami, ze stresem?”. I okazuje sie, ze ich w ogole nie maja. Jak wiec maja tego nauczyc dziecka? Pamietajmy, ze mamy pomoc dziecku nie w samokontrolowaniu sie, lecz w samoregulacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *