Bo chorowanie jest głupie

by Dorota Leszczyńska

Bo chorowanie jest głupie

przeziebienie_dlonie_kobiety_chusteczki_shutterstock_160643798

Dawno, dawno temu… Wcale nie tak dawno, bo w zeszłym tygodniu, choć tona chusteczek wskazuje na wielomiesięczne walki zbrojne. A zatem nie tak dawno zostałam uwięziona w swoim domu niczym więzień Azkabanu. Może i jestem ostatnią osobą na świecie,  która nie czytała Harry’ego Potter’a, ale zdaje się, że nie mijam się z prawdą.

Podczas każdej próby oddechu czułam się jak cysterna z odkręconym kurkiem na środku twarzy. Co bardziej kreatywni włożyliby do dziurek w nosie tampony, osobiście jednak omijam z dala ekscentryczność na rzecz tradycyjnych materiałów celulozowych również jednorazowego użytku. W wyśmienitym towarzystwie specyfików aptecznych przeróżnej maści, kufla herbaty owocowo-ziołowej z miodem od chorwackich pszczół (prezent rychło w czas) i pilota od telewizora mogłam autoironicznie wciągnąć się w wir programów rozrywkowych. Ani mi ani uczestnikom Masterchef’a prowadzonego przez piekielnego Gordona nie było do śmiechu. Powiem więcej, przestała bawić rozczochrana blondynka o twarzy świnki Piggy, niezwiązana z tańcem kontuzja psocącego Krzysia, a także mina pani Kanclerz. Szalę przechyliła wiadomość, że rosół się skończył…

Z uwagi na to, iż wszystkie dania za wyjątkiem rosołu smakowały identycznie, należało znaleźć w sobie pokłady samozaparcia i ugotować kolejny. W sumie nigdzie mi się nie spieszyło.

Martwić mogła jedna sprawa: topniejące zaopatrzenie kuchni. Analizując możliwe za i przeciw wyjściu po zakupy, rozsądek zadecydował, żebym zaryzykowała. Był to ten sam rozsądek, który później włożył mi do koszyka czekoladę. Na chwiejnych nogach wykonałam wszelkie polecenia i z torbą najpotrzebniejszych składników wdrapałam się aż na pierwsze piętro.

Koc przez ten cały czas czekał na mnie cierpliwie, w przeciwieństwie do herbaty, która wystygła. Obrażona poszłam do łazienki, aby w gorącej kąpieli ogrzać się z zewnątrz. Paradoksalne jest przeświadczenie, że człowiek będzie się moczył pół godziny, a de facto chlapie się krócej niż wynosił czas nalania wody. Leżąc w wannie, zatęskniłam za kocem, który wciąż czekał, mimo że herbata wystygła.

Przysięgam, że obejrzałam cały internet aż wyżłobiłam rowki od przesuwania palcem po telefonie. Mniejsza ilość przyznawanych lajków i serduszek to wyłącznie efekt chorobliwej chandry, która pojawiła się po agresywnym zbijaniu podwyższonej temperatury. Natomiast, odwołując się do moich komentarzy, stoję na stanowisku, iż nie będę ich komentować w jakikolwiek sposób. 

Ogłupiana przez niemal tydzień chorowania, stanęłam w końcu na nogi i nareszcie zajmuję się czymś mądrym.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *