F_cking Bornholm. Gdy w majówkę przychodzi kryzys
Eskalacja fali wyrzutów zamiatanych jak dotąd pod dywan przeważnie następuje wtedy, gdy nikt się tego nie spodziewa. W momencie, w którym w końcu można odetchnąć. Na upragnionych wakacjach. Wśród znajomych czy przyjaciół. I nagle dostajemy mentalny cios między żebra. Nieporozumienia, błahostki czy prozaiczne sprawy zaczynają urastać do rangi wielkich problemów. Kłótnie, a co gorsza ciche dni, oddalają jeszcze bardziej od siebie i podnoszą w wątpliwość cały sens bycia razem.
Aż chciałoby się krzyknąć „Fucking Bornholm!„. O najgorszej majówce w pięknych okolicznościach duńskiego wybrzeża opowiada właśnie film Anny Kazejak.
O filmie
„Fucking Bornholm” tylko w zwiastunie przypomina włoski film „Dobrze się kłamie w miłych towarzystwie„. W praktyce zamiast komedii przeradzającej się w melodramat, dostajemy dramat z elementami komicznymi. Faktycznie mamy przed sobą przerysowane postaci, które zdają się należeć do zupełnie innych układanek. Ale sam temat zupełnie do lekkich nie należy.
Na promie w kierunku Danii poznajemy dwie pary. Maję (Agnieszka Grochowska) i Huberta (Maciej Stuhr) – małżeństwo z kilkunastoletnim stażem wychowujące dwójkę synów. Druga para ma zdecydowanie krótszy staż związku, o ile można ich tak zaszufladkować. Dawid (Grzegorz Damięcki) spotyka się z o wiele młodszą od siebie Niną (Jaśmina Polak) – studentką psychologii. Na majówkę Dawid zabrał także swojego małoletniego syna Kaja, z którym kontakt po rozwodzie z matką Kaja jest dość ograniczony.
Hubert i Dawid przyjaźnią się od studiów i od tego czasu rok w rok przyjeżdżają na to samo pole kempingowe w Bornholm. W zasadzie może zastanawiać to jakim cudem konserwatywna i materialistyczna natura Hubert może znieść emocjonalnego, uduchowionego i szukającego bliskości Dawida. Myśli Huberta kręcą się wokół seksu i fizyczności. Za to Dawid jest tak głodny kobiecego ciepła, że godzi się na relację z wyzwoloną studentką, która zdecydowanie nie widzi w nim ostatniego portu, a jedynie przystań.
Jednak pierwszoplanową postacią wcale nie są Ci przyjaciele czy nawet zdystansowana Nina, która mimo wszystko nadaje historii odrobinę trzeźwości myślenia. Tą, która dzierży naszą uwagę i pokazuje swoją ewolucję, jest Maja. Wzór matki Polki i wszelkich cnót. Skoncentrowana na dobru dzieci kosztem swoich aspiracji czy nawet wykształcenia. Maja walczy jak lwica o sprawiedliwość, gdy jej potomstwu stała się krzywda. Mimo braku wsparcia męża, który najchętniej zamiatałby wszystko pod dywan.
Kryzys wieku
Film zadaje nam pytanie o granice poświęcenia dla innych, ale przede wszystkim o to, jak pokierować swoim życie, by być w zgodzie ze sobą i jakie osoby wpuszczać do swojego świata. Właśnie po to, by później nie żałować i nie tkwić w sytuacji, gdy jest za późno, by coś naprawić, a za wcześniej by trwać w tym do śmierci.
W końcu kryzys wieku to termin do określenia zjawiska powszechnego. Zatem może dotknąć każdego. Zwłaszcza, gdy nasze oczekiwania rozmijają się z tym, co otrzymaliśmy. Gdy okazuje się, że w pogoni za celami, nie spróbowaliśmy po drodze tego, do czego moglibyśmy odnieść kolejne doświadczenia i nawzajem porównać. Po to właśnie, żeby wybrać najlepiej i czuć satysfakcję z podjętej decyzji.
Choć nie identyfikuję się jeszcze z rodzicielskimi i egzystencjalnymi problemami poruszanymi na ekranie, nie mogę odebrać „Fuckking Borholm” jednego. A mianowicie oryginalności. Zaskoczył mnie wątek, który rozpętał kryzys, a wraz za tym zainteresowało to, w jaki sposób każda z osób próbowała sobie z nim poradzić.
Zdecydowanie polecam obejrzeć!
Źródło zdjęć i fotosów: www.filmweb.pl