Duchy z przeszłości (i nie chodzi o Halloween)

by Dorota Leszczyńska

Duchy z przeszłości (i nie chodzi o Halloween)

Każdy z nas ma swoje rytuały. Jedni robią pranie zawsze w sobotę, co by później narzekać, że brakuje miejsca na suszarce. Drudzy objadają delicje poczynając od czekolady, następnie jedzą biszkopt, a na koniec zostawiają sobie przesłodką galaretkę. (Jeżeli lubisz delicje, to na pewno tak robisz.) Są też tacy, co po n-tej lampce wina sięgają po telefon i nie ze względu na gastrofazę. Wzywają duchy z zaświatów. Dzwonią, wysyłają zdjęcia słodkich kotków, a później muszą te akcje słono odchorować. Bo kontaktują się z tą właśnie osobą, której dawno w ich myślach i życiu już być nie powinno. I na pewno nikt się nie zdziwi, że chcę pomówić o tej ostatniej grupie.

Zacięta płyta winylowa

Prosseczio, łycha i biała dama. Umówimy się jednak, winnym nie jest alkohol, to zwyczajny wyzwalać. Takie medium do wywoływania duchów z przeszłości. Równie dobrze może być nim TA ulica gdzieśmy szli, TA piosenka cośmy słuchali, TA pora dnia cośmy spać nie chcieli. Oj, za każdym rogiem czyha kolejne niebezpieczne wspomnienie. Jednak zamiast szybko pożegnać się z niekomfortową myślą, to pozwalamy jej drążyć dziurę w naszej głowie.

By w końcu ulżyć swym katuszom, sprowadzamy ducha do żywych. Ponownie jak zacięta płyta winylowa, która stale odtwarza ten sam fragment, zamiast przejść dalej. Bo po co zmieniać stare rytuały? Trzeba będzie szukać nowych. Podglądać jak to wygląda u innych. Zapewne będzie się to wiązało ze sporym stresem i błędami (poznawczymi jak mawiają naukowcy). A i tak nie wiadomo jak to wszystko się ułoży. Trzeba doceniać to co się ma. Prawda? Cytując klasyka z Rejsu „Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem”.

Coś tu śmierdzi

Jednak ta melodia zza światów za każdym razem wydaje się coraz mroczniejsza. Nie ma co się dziwić, skoro mówimy już o zwłokach, a one mają tendencję do rozkładu. Mimo to mogę się założyć, że każdy z nas choć raz wpędził się w tego typu horror. Tyle, że w filmie raczej nikt nie pyta o sens działań skoro są na pograniczu zjawisk paranormalnych. Natomiast w realnym życiu jest zupełnie tak samo.

Zawsze jest tak, że wywołujemy te duchy po coś. Pozornie, żeby się dowiedzieć, co tam u ducha się dzieje i czy wszystko w porządku. W końcu jesteśmy takimi dobrymi ludźmi i zależy nam na losie drugiego człowieka. A tak naprawdę to żeby potwierdzić, że jest mu ch***wo. Bo bez Ciebie.

A jeszcze lepiej byłoby usłyszeć, że się stacza i zrozumiał swoje wszystkie dotychczasowe błędy. Gorzej, jeżeli u ducha jest świetnie (czytaj: nie potrzebuje Ciebie). Co oznacza, że zawsze był niewdzięcznym knurem, a rzeźnik dopiero ostrzy noże na świniobicie. Przecież karma musi przyjść.

Cukierek albo psikus

Co może Cię czekać po wywołaniu ducha z przeszłości? Nic. A już na pewno nic dobrego.

Wariant I – bessa. Może nawet iluzorycznie poczujesz się lepiej, bo bez Ciebie duch radzi sobie kiepsko. Napompujesz dzięki temu swoje ego wyjątkowości. I w końcu tak bardzo poczujesz się pewnie, że przejdzie Ci przez myśl, by przygarnąć zbłąkaną duszę i ją ratować. Powiedzieć, że ten pomysł zakończy się katastrofą, to jakby nie powiedzieć wcale.

Wariant II – hossa. Duch radzi sobie wyśmienicie bez Ciebie, co tylko potęguje Twoją złość. Ba!, okazuje się, że wystrzelił z życiem jak z procy, natomiast u Ciebie wciąż przewija się ten sam obrazek. „I gdzie jest ta sprawiedliwość?” – pytasz, otulając się w koc jak w kokon. Powiedzieć, że są to doskonałe warunki, by poczuć się jak ofiara, to jakby nie powiedzieć wcale.

Nawiedzona karuzela

Rodzą się i umierają ludzie, ale także relacje. Pogodzenie się ze stratą to proces, który będzie bolał, ale musisz to zaakceptować. A im szybciej się pogodzisz z nowym stanem rzeczy, tym szybciej znajdziesz spokój i równowagę. Bez tego ani rusz, jeżeli zależy Ci na zdrowych relacjach w przyszłości. No chyba, że przepadasz za masochistami, którzy uwielbiają słuchać Twoich wywodów o eks.

Wywoływanie duchów z przeszłości, to jak nieustanna jazda na karuzeli, która co chwilę sprowadza Cię do punktu wyjścia. Naiwnie marzysz, by cofnąć wskazówki zegara i naprawić to, co się zepsuło, tyle że jest jedno ALE. To wszystko już było, a każde z Was jest o te doświadczenia dalej w innym miejscu swojego życia. Czas płynie, więc pozostaje Ci zakończyć ten rozdział, zachować dobre chwile w pamięci i uciekać z tej nawiedzonej karuzeli.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *