Komediodramat o pasożytach i żywicielach, który musisz obejrzeć
„Parasite” to w tłumaczeniu na polski pasożyt. Taki jest też tytuł koreańskiego filmu, który robi ostatnio furorę na festiwalach (w tym w Cannes) i w kinach na całym świecie. Co w nim takiego niezwykłego i przyciągającego? I dlaczego przed każdym seansem reżyser Joon-ho Bong w krótkim nagraniu nawołuje osoby, które obejrzały już film, do tego, by nie zdradzały fabuły innym?
Komediowe początki
Oczywiście, że nie będę bawić się w spojlera. W końcu dlaczego miałabym odbierać Wam całą przyjemności z oglądania tej czarnej komedii, dramatu społecznego, i thrillera w jednym. Nic się jednak nie stanie jeżeli zarysuję Wam początek historii i uspokoję, że dalszych perypetii bohaterów na pewno nie będziecie w stanie się domyślić z uwagi na nieustanne zwroty akcji.
Poznajemy 4-osobową rodzinę z ubogiej dzielnicy, która różnymi sposobami stara się przetrwać. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności to nie współczucie wobec uboższych, lecz politowanie połączone z uśmiechem gości na twarzach widzów. Dzieje się tak dlatego, że owa rodzina w przebiegły sposób próbuje zyskać kosztem innych na około i zupełnie nie myśli o swojej przyszłości. Ich charakter najlepiej oddaje scena poszukiwania darmowego wi-fi, a używając bardziej dosadnych słów, po prostu kradzionego od sąsiadów. Po kolejnych niepowodzeniach, nagle syn otrzymuje od kolegi propozycję pracy. Ma za zadanie zastąpić kolegę w roli korepetytora języka angielskiego młodej latorośli z nieprzyzwoicie bogatego domu. Czym prędzej wykorzystuje tą okazję i bardzo szybko zauważa, że jego siostra i rodzice również mogą wiele skorzystać na tym kontakcie. Tak oto osoba po osobie pojawiają się w rezydencji i zjednują zaufanie Pani domu. Co będzie dalej? Tego się nie spodziewacie.
Zderzenie dwóch światów
Koreański film nie dość, że pokazany w bardzo przystępny i uniwersalny sposób, ma jeszcze jedną cenną zaletę. Reżyser w przemyślany sposób zderza ze sobą dwa światy.
Pierwszy to świat nieustającej walki z innymi o przetrwanie, w wyniku której może być tylko jeden wygrany. Dozwolone jest manipulowanie, uciekanie się do kłamstw, drogi na skróty, aby tylko dotrzeć do celu. Tutaj ludzie nie mogą sobie zaufać, więc stale są czujni na nadchodzące niebezpieczeństwo. W pierwszym świecie trudno o plan na przyszłość, bo liczy się tylko wygrana w toczonej obecnie bitwie. Nie myśli się o konsekwencjach, więc gdy one przychodzą, winowajcy uciekają, gdyż nie potrafią się zderzyć z rzeczywistością.
W opozycji mamy przedstawiony drugi świat pełen harmonii i dobrych intencji. Ludzie nie chcą palić mostów, bo zależy im na przyszłości i pokojowych stosunkach z innymi. Nie muszą też z nikim walczyć, bo mają wszystko czego im potrzeba, więc dzielą się swoim dostatkiem z innymi. Zaufanie w tym świecie to kwestia nadrzędna, więc pragną otaczać się ludźmi, którzy będą po ich stronie. Jednak tutaj nic nie jest za darmo. Jeżeli ktoś nie respektuje zasad i przekracza granice, musi się pożegnać z tym światem.
Dramat społeczny zmuszający do zastanowienia
W głowie mam jeszcze wiele innych wątków do rozwinięcia, jak podziały klasowe, stereotypy czy żądza natychmiastowej gratyfikacji. Ten film po prostu zmusza do zastanowienia.
Jestem ciekawa, jakie Wy będziecie mieć przemyślenia po obejrzeniu „Parasite”?
„Parasite” reż. Joon-ho Bong, gł. role: Kang-ho Song, Seon-gyun Lee, Yeo-jeong Jo, Woo-sik Choi, So-dam Park
Źródło zdjęć i fotosów: www.filmweb.pl