Kolejne „Narodziny gwiazdy”
Odgrzewane kotlety na ogół nie smakują tak samo dobrze jak zaraz po przygotowaniu. Zapach i smak już się ulotniły, a wygląd dotknięty zębem czasu również nie skłania do degustacji. Najnowszy film „Narodziny gwiazdy”, choć powiela dobrze znaną historię, trudno nazwać odgrzanym kotletem. To raczej przyrządzenie na bazie odgrzebanego przepisu nowej wariacji kulinarnej, która działa na kubki smakowe i chwyta za serce.
Poznajemy męską gwiazdę rocka (Bradley Cooper), która pomimo problemów wciąż jeszcze świeci i zachwyca widownię. Poznajemy również nikomu nieznaną cichą myszkę z ogromnym talentem (Lady Gaga), która nie wierzy jeszcze w swoje możliwości, ale do czasu.
Ich spotkanie nigdy nie powinno się zdarzyć, a jednak. Muzyk po koncercie trafia do pierwszego lepszego baru, w którym fantastycznie śpiewa po francusku przeprana za Edith Piaf nikomu nieznana dziewczyna. Od tego wieczoru wszystko się zmienia – muzyk wciąga ją do świata muzyki i rzuca na głęboką wodę. Sam jednak nie jest w stanie uporać się ze swymi demonami. Im ona jaśniej świeci, tym on bardziej gaśnie. Miłość i wspólne wsparcie pomagają stawiać czoła przeciwnościom, jednak nikt nie jest w stanie naprawić drugiej osoby, niż tylko ona sama.
Spora dawka muzyki w genialnym wykonaniu zaskoczy sceptyków możliwości wokalnych Lady Gagi. Sama zdumiona byłam jak dobrze w roli piosenkarza wystąpił aktor Bradley Cooper. Należy dodać, że poza zagraniem pierwszoplanowej roli również wyreżyserował cały film. Choć film jest kolejną adaptacją historii rodzącej się gwiazdy, to wciąż jest to dla widza nowe doświadczenie. Fabuła jest tak opowiedziana, a postaci tak realne, że krok po kroku identyfikujemy się z nimi. Mimo że popełniają błędy i sięgają dna, jesteśmy z nimi. Może właśnie dlatego łzy również i Wam będą towarzyszyły.
Zdecydowanie polecam!
„Narodziny gwiazdy”/”A Star is Born” reż. Bradley Cooper, gł. role: Lady Gaga, Bradley Cooper
Źródło zdjęć i fotosów: www.filmweb.pl