Taka sytuacja… w listopadzie
Wszędzie śnieg, białe czapy na samochodach, mleczna mgła i mroźny chłód – taka sytuacja trwa na Podlasiu od kilku dni. Moje zaskoczenie po powrocie z Łodzi jest niczym w porównaniu z problemami mieszkańców naszego regionu. Odcięcie od prądu oznacza nie tylko egipskie ciemności, ale też brak ciepłej wody czy brak ogrzewania.
Pomimo małego kataklizmu, zimowa aura ma również swoich zwolenników, np. dzieci bawiące się w lepienie bałwana. Na pozamiejskiej trasie już tak wesoło nie jest – nawet po wymianie opon na zimowe. Dzisiejszy wyjazd za Białystok wymagał spostrzegawczości i uwagi, bo mgła spajała ziemię z niebem. Świat wyglądał jakby miał się za 100 metrów skończyć.
Pobawię się w teorie spiskowe. Odnoszę wrażenie, że centra handlowe podpisały tajny kontrakt na dostawy śniegu, żeby klienci poczuli już nadchodzące święta i tłumnie dokonywali zakupów. Jutro nastąpi ekspansja na zachód i nie pozostanie nam nic poza obmyślaniem strategii mikołajowej.
Powiedźmy, że śnieg w listopadzie to kiepski żart i powiedźmy, że ten limeryk to absurdalna riposta. Stąd bierze się moja druga teoria spiskowa.
***
Palma odbija
Z ronda de Gaulle’a
Człek się zawija
Wiórek kokosów
Ilość jest spora
***
Z nieba spadały
Wcale nie z palmy
Kłopotów zadały
Zimno jest w koło
W piecu zaś palmy
***
Jak to się dzieje
Palma w stolicy
Z wiórek zawieje
Zaspy nastały
W mej okolicy
***
/Dorota Leszczyńska/