Chwała na wysokości
Natrafiłem dzisiaj na artykuł, z którego wynika, że wysokim żyję się lepiej. Od razu się uśmiechnęłam – w końcu zaliczam się do tak zacnego grona. Zdaje się, iż zwracanie na siebie uwagi, budzi pewien respekt, nie mówiąc już o łatwiejszym zaistnieniu w świadomości innych. Ładne mi fory.
Od dawna nurtowało mnie, dlaczego pomimo tłumu ludzi na dworcu czy przystanku, to właśnie mnie pytano o godzinę czy drogę. I w końcu się dowiedziałam. Ponoć wynika to z faktu, że wysokich uważa się za bardziej kompetentnych i inteligentniejszych. Tak między nami, przyznam się do nieposiadania fakultetu z obsługi smartfonu i Google maps ani wypisanego IQ na moim czole. Skąd bierze się pewność, iż wyprzedzam innych w kompetencjach z zakresu ogarnięcia rzeczywistości, choć na dobrą sprawę dalej mi do ziemi niż ocierającemu brzuchem o podłoże jamnikowi?
Za to jestem dalekowidzem i nie mam tu na myśli wyłącznie „wady” wzroku, której nie uważam za wadę, bo nie przeszkadza mi w funkcjonowaniu. A taka supermoc się przydaje. Podczas sobotnich pokazów świetlnych pod Pałacem Branickich (oczywiście w Białymstoku) moje dalekowidztwo pomogło mi spoglądać na widowisko ponad czyimiś głowami, a także przeszkodziło innym stojącym za mną w dostrzeżenie czegokolwiek. W tym momencie teza o lepszym życiu wyższych znajduje potwierdzenie, biorąc pod uwagę gorsze położenie niższych.
Life is brutal. Niektórzy są mali i nie powieszą firanek bez drabiny, a niektórzy wysocy i nie kupią pierwszych lepszych ubrań z wieszaka. Mimo to naukowcy uparcie twierdzą, że wyżsi są szczęśliwsi, a nie wiedzą jak boli zderzenie głowy z fotokomórką otwierającą drzwi w hipermarkecie.
Lubimy czuć się wyjątkowo, by dostrzeżono nas spośród przeciętności. Chybaże to tylko moja konkluzja, osoby będącej na świeczniku i przyzwyczajonej do zainteresowania, szeptów oraz schizofrenicznego wzroku. Mniejsza z tym, wystarczy przeanalizować pierwotne skojarzenia. To by wyjaśniało, dlaczego kobiety decydują się na noszenie szpilek, by stać się atrakcyjniejsze, choć haluksy i odciski już takie atrakcyjne nie są, a niżsi mężczyźni mają mniejsze szanse u płci przeciwnej, za wyjątkiem niższych, ale przynajmniej z wieeeelkimi perspektywami na koncie, nazywanymi dla pozorów „great personality”. Co do zasady, od mężczyzny wymaga się szerokopojmowanej wielkości, a gdy jej brakuje w ruch idą substytuty jak Hummer czy apartament w centrum.
Kto by pomyślał, ale z badań wynika, iż wyżsi zarabiają więcej i odnoszą sukcesy częściej. Patrząc na Gortata i Prokopa nie śmiem wątpić, lecz taki tam Cruise czy Piróg chyba też nie narzekają. A taka Dorota Wellman nie przypomina mi blondwłosej, długonogiej, zalotnej prezenterki, jednak udało jej się odnieść sukces medialny i mniemam, że również finansowy. Wprost nie do wiary, że osobowość wygrywa i w tej chwili wszystkie teorie poszły się j…
Niech już będzie, że żyje mi się lepiej, pomimo zimnych dłoni i stóp, co jest domeną ludzi o długich kończynach. Przynajmniej będę spała spokojnie, bo przecież szczęście mam w pakiecie ze wzrostem. Ale niżsi niech się nie przejmują, bo i tak pożyją dłużej ode mnie (takie są statystyki), więc będą mieć czas na to, by się wybić.
A tak poważnie, jedyną rzeczą, która nas ogranicza i nie pozwala osiągać, tego o czym marzymy to nasze nastawienie i przeświadczenie, że innym jest łatwiej. Ograniczenia naszego ciała to mizerny argument uzasadniający przydarzające się nam niepowodzenia i brak pomyślności.