Roma vs. Milan
W lewym narożniku czeka Wieczne Miasto – Roma, natomiast w prawym narożniku rozgrzewa się modna metropolia – Milan. Na każde z tych miast przypadł mi jeden dzień i jedna noc. Spore je łączy, a dzieli jeszcze więcej. Wszem i wobec ogłaszam zatem, że zaczynamy walkę, podczas której wyjdą na jaw zalety, ale i ułomności obu przeciwników. Czas, by wybił gong!
Turyści nie bez powodów oblegają włoskie miasta. Znaleźć tam mogą unikatowe zabytki, często wpisywane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. I tak się stety bądź niestety składa, że szlaki turystyczne są przedreptane z każdej możliwej strony i naprawdę trudno uświadczyć chwili nostalgii spoglądając w osamotnieniu na Schody Hiszpańskie w Rzymie czy Katedrę w Mediolanie, bo tam zawsze kręcą się tłumy. Jednak z mojej perspektywy o wiele więcej intymności i spokoju odnaleźć mogą turyści właśnie w Mediolanie. Pomimo tego, że był weekend udawało mi się przemierzać Stare Miasto nieobleganymi uliczkami, które w dalszym ciągu urzekały swoim klimatem.
Rzym jest dla tych, co chcą poczuć historię przez swoją skórę, nozdrza i oczy. Może delikatnie przesadzam, ale nie zmienia to faktu, że Koloseum, Forum Romanum czy chociażby nawet Watykan są zatrzymanymi w czasie miejscami, które przywołują poprzednie wieki. Mediolan jest nieco inny pod tym względem. O ile rzeczywiście napotkamy tutaj zabytki, to natkniemy się na elementy, które zaburzają rzeczywistość. Obok dworca kolejowego z początku XX wieku zaprojektowanego w mieszance stylów secesji i Art déco, ustawione jest wielkie jabłko – rzeźba sztuki współczesnej nawiązująca do znanej marki. I takie smaczki raczą nas swoim widokiem wielokrotnie podczas zwiedzania miasta.
Chyba się domyślacie, w którym mieście zobaczymy więcej mężczyzn w idealnie skrojonych garniturach, kobiet w fikuśnych szpilkach i z przewieszonymi przez ramie markowymi torebkami. Mediolan to Mekka fashionistów i entuzjastów włoskiej mody w czystej postaci. W Rzymie oczywiście również natkniemy się na witryny słynnych domów mody, jednak ten styl niekoniecznie musimy widzieć na samych ulicach. Jak już wcześniej wspomniałam, stolica Włoch oblegana jest przez turystów różnych nacji, więc to T-shirtowy miszmasz najbardziej rzuca się w oczy.
„Na siedmiu wzgórzach Rzym piętrzy się” – w ten oto sposób zapamiętałam datę założenia Romy, czyli 753 r. p.n.e. W porównaniu do stolicy Włoch, Mediolan jest młodziutką, bo o tysiąc lat młodszą mieściną. Rzymskie budowle są naruszone zębem czasu, więc i tak powinniśmy się cieszyć, że wiele z nich uchowało się do dzisiaj choćby w postaci ruin. Jednak również pozostałe budynki Starego Miasta wydają się być nieco pozostawione same sobie. Oczywiście ma to swój urok. Mediolan charakteryzuje się odrestaurowanymi kamienicami i zabytkami, które w dalszym ciągu „żyją”, a niekiedy nawet błyszczą.
Do Rzymu z pewnością wrócę. Po pierwsze dlatego, że wrzuciłam monetę do Fontanny Di Trevi, a to oznacza, że jeszcze pojawię się w Wiecznym Mieście. Drugi, bardziej przyziemny argument to ten, że potrzebowałabym z pewnością jeszcze tygodnia jak nie dwóch, aby spenetrować to miasto wzdłuż i wszerz. Nieważne, ile razy się tam było, zawsze znajdzie się coś nowego do obejrzenia. Mediolan wygrywa w nieco innej kategorii – różnorodnego pod względem architektury czy sztuki, przestronnego, gustownego i stylowego miasta. Wydaje mi się idealnym kompromisem pomiędzy tradycją a nowoczesnością i zapewne z tego względu jest mi bliski.