Wspominałam już może: jak ruszyć do przodu, gdy świat stoi w miejscu?

by Dorota Leszczyńska

Wspominałam już może: jak ruszyć do przodu, gdy świat stoi w miejscu?

Ledwie zaczęłam nowy wpis, a już muszę dokonać sprostowania. Zgodnie z teorią heliocentryczną (wybaczcie mi zwolennicy geocentryzmu i płaskoziemcy) Ziemia, powszechnie nazywana światem, krąży zarówno wokół Słońca, jak wokół własnej osi. Także, nawet pomimo panującej pandemii, świat nie stanął ani na sekundę w miejscu, za co wirus powinien strzelić focha jak stąd do Wuhan.

Zaraz się pojawią głosy oburzenia, że jak zwykle trywializuję i sprowadzam życie jedynie do fizyki i biologii. A co z ludzkimi emocjami, poczuciem niepewności i frustracji, zapytacie. Tutaj faktycznie świat stanął dla niektórych w miejscu. Zwłaszcza dla tych, którzy do tej pory, chcieli odkrywać i eksplorować. Czuć tą adrenalinę przed nieznanym i tą dopaminę, gdy mamy czegoś doświadczyć po raz pierwszy w życiu. [Mimochodem znowu weszłam na pole nauki, za co przepraszam, ale to silniejsze ode mnie]. Trudno o ten sam poziom zachwytu, gdy po raz setny zaglądamy do naszej lodówki z nadzieją, że znajdziemy w niej coś nowego.

Pułapki

Ale czy rzeczywiście pandemia to jedyny moment, gdy świat staje w miejscu? Mam na myśli nasz świat – to czym i kim się otaczamy, co nas spotyka i jak do życia podchodzimy. Właśnie nie jedyny. Równie dobrze przyczyną może być przechodzona relacja, w której nie widać progresu. Niesatysfakcjonująca praca. Choroba i długotrwałe leczenie. Czy chociażby pułapka perfekcjonizmu.

Tak, dzisiaj będzie o tym ostatnim. Perfekcjonizm nas hamuje, a często również paraliżuje. Chcielibyśmy osiągnąć jak najlepszy wynik, a przecież nie czujemy się tak pewnie, by wiedzieć, że nam się uda. Czekamy na olśnienie, ten właściwy moment czy po prostu pieniądze, które ułatwią nam realizację naszych planów. Zupełnie jak na koniec lockdownu czy szczepionkę. Przez co wciąż stoimy w miejscu, jakbyśmy czekali na autobus, tyle że nie ogarnęliśmy, że tutaj nawet nie ma przystanku.

Good is enought

Sentencję ’Good is enought’ usłyszałam kiedyś od mojego szefa. Wypowiedział ją zapewne przy okazji anegdotki w ramach codziennej dawki coachingu. Prokrestynacja i te sprawy. Nieważne. Chodzi przede wszystkim o to, że to, co teraz masz jest wystarczające, żeby ruszyć. Z czasem będziesz posiadał więcej doświadczenia, pieniędzy czy możliwości. Będziesz mógł sięgać wyżej i wyżej. Ale pierwszy krok musi zostać przez Ciebie wykonany. Może to banalne (jak wszystkie złote myśli), jednak od tego momentu zdałam sobie sprawę jak bardzo boimy się porażki, że znajdziemy milion wymówek, by czegoś się nie podjąć lub czegoś dokończyć.

Pułapka perfekcjonizmu sprowadza się do wątpliwości. Jak zareaguje rodzina na moją zmianę pracy? Co jeżeli się ośmieszę i ktoś wytknie mi brak wiedzy? Czy te moje wypociny na blogu ktokolwiek będzie czytał? Te i wiele innych wątpliwości siedzą w nas głęboko. Wynikają z wychowania. Trzymania pod kloszem. Utrzymywania w niepewności. Podważania poczucia wartości. Obniżania pewności siebie przez najbliższych. W końcu jak pojedziesz w góry, to na pewno sobie nogi połamiesz. A dziewczynki to nie powinny przecież przesiadywać w garażu, tylko pomagać w kuchni. To bardzo smutne, że inni pod płaszczykiem troski po prostu w nas nie wierzą i podcinają nam nieświadomie skrzydła, ale jest to niestety wciąż powszechne.

Porażka a może błąd

Kiedyś ułamał mi się korek podczas otwierania czerwonego wina. Aby dostać się do trunku postanowiłam wbić pozostałość do środka butelki. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że połowa jej zawartości wystrzeliła w stronę śnieżnobiałego sufitu. Nigdy więcej już tego nie zrobiłam. Mówię o wbijaniu korka do środka, a nie otwieraniu wina. Żeby nie było wątpliwości. I choć incydent z ułamanym korek zdarzył mi się jeszcze kilka razy w życiu, nauczona doświadczeniem, w spokoju i z precyzją chirurga wyciągałam pozostałość za pomocą otwieracza. Z sukcesem.

Piszę o tym dlatego, by pokazać, że zawsze będzie ten pierwszy raz lub pojawia się sytuacja, której wcześniej nie doświadczyliśmy. Dojdzie stres. Może panika, bo doprawdy nie wiemy jak zareagować na pojawiający się problem. Ale następnym razem będzie nam łatwiej odnaleźć się w sytuacji. Z czasem możemy stać się ekspertem i guru porównywalnym nawet do Roberta Makłowicza. Bo błędy się zdarzają, zwłaszcza na etapie nauki i każdy góral Ci to powie: „Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz”. Jedyną porażką życia jest nasza śmierć, bo nie jesteśmy już w stanie niczego naprawić lub wyciągnąć wniosków na przyszłość. Powiało danse macabre, ale może przejdźmy znowu do świata żywych.

Jak Ci coś nie pasuje, to zmień

Jest jeszcze jeden aspekt, który dręczyć może każdego prawnika, księgowego czy analityka. Nigdy nie mylmy dążenia do perfekcjonizmu z takimi cechami jak dokładność czy skrupulatność. Perfekcjonizm bowiem narzuca nam niekonstruktywną autokrytykę, zamiast pchnąć zadania do przodu. Możemy sobie wmawiać, że w projekcie czegoś brakuje. Wciąż nie jesteśmy zadowoleni z tego jak wygląda. Ale czy to sprawi, że podejmiemy ostateczną decyzję i zakaszemy rękawy? Okrutna prawda jest taka, że ważny jest finalny wynik, a nie idealne plany.

Do stania w miejscu można się przyzwyczaić i bardzo trudno jest później cokolwiek zmienić. Dobrze o tym wiem z autopsji. Każdy ruch oznacza bowiem ogrom wysiłku, tym bardziej, gdy narzucamy sobie tak nierealistyczne oczekiwania: be perfect. Miłość, okazje biznesowe i współprace zawsze pojawiają się wtedy, gdy tego się najmniej spodziewamy. Czyli w najmniej odpowiednim momencie – przynajmniej według naszego mniemania. A gdyby tak zmienić optykę i uzmysłowić sobie, że pojawiają się nie tylko w dobrym czasie, ale wystarczy, że są dla nas po prostu dobre?

Dlatego nie czekaj na autobus z Twoich snów. Taki czerwony. Dwupoziomowy. Jak z pocztówek z Londynu. Nie licz, że nagle pojawi się na trasie S8 gdzieś na wysokości Marek. I zabierze Cię z mrozu do ciepełka. Bo to jeszcze mniej prawdopodobne niż to, że on się sam z siebie oświadczy po 10 latach mieszkania razem po jednym dachem. Albo to, że matka przestanie Cię nagle kontrolować i mówić Ci jak masz żyć, bo dojdzie sama do wniosku, że to jednak toksyczne. Jak Ci coś pasuje, to ruszaj z tym dalej. A jeżeli nie, to zmień. Zrób coś. Tylko nie czekaj bezczynnie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *