A może Ty też cierpisz na FOMO
Głos Ci drży. Tętno przyspiesza. Czujesz na skórze zimny pot. W okamgnieniu Twoją głowę owładnęła jedna myśl. Nie możesz się skupić na niczym innym. Pragniesz ulgi, rozluźnienia i spokoju. Ale ona wciąż nie odpisuje. Tak samo czekasz na przeceny Black Friday i planujesz już listę zakupów. Potrzebujesz do szczęścia tego jednego powiadomienia. Nerwowo sięgasz po telefon, by scrollować i koniec końców oglądasz śmieszne filmiki z kotkami. Odkładasz telefon po to, żeby za 5 minut znowu po niego sięgnąć. Uzależniasz się od iluzorycznej atencji i przyjemności w skali micro, a zapominasz o tym, co naprawdę istotne w skali makro. Zdaje się, że wpadłeś w sidła FOMO.
Co to jest FOMO?
FOMO to skrót od angielskiego Fear of Missing Out – czyli lęku przed pominięciem. Syndrom ten pojawia się u użytkowników mediów społecznościowych, którzy boją się, że przegapią coś istotnego i ominie ich to bezpowrotnie. Dlatego uzależniają się od swego telefonu, który jest dla nich oknem na świat. Przed ekranem smartfonu spędzają całe godziny, choć w ogóle nie zdają sobie z tego sprawy. W końcu tylko na chwilę zaglądają na Facebooka, Messengera czy Gmaila. Problem polega jednak na tym, że robią to odruchowo, bez konkretnej intencji (np. wysłania wiadomości) i zupełnie tego nie kontrolują.
Choć syndrom nazywany FOMO jest obecnie ściśle związany z mediami społecznościowymi, to nie jest to coś nowego. Po prostu doczekało się swojej nazwy, ze względu na szeroką skalę występowania w ramach specyficznego środowiska. Pobudzanie strachu od dawien dawna jest wykorzystywane chociażby w reklamie czy negocjacjach. Sprzedawcy informują nas, że musimy się spieszyć z decyzją, bo promocja trwa tylko do niedzieli. A my bojąc się, że stracimy taką okazję, przystajemy na zaproponowane warunki.
Lęk przed pominięciem to nic nowego
Lęk przed pominięciem zawsze mobilizował nas do pewnych powtarzalnych czynności. Przeważnie do czytania gazet, oglądania programów telewizyjnych, śledzenia celebrytów, plotkowania na temat innych czy ulegania presji z zewnątrz. Niestety rzadziej do czytania wartościowych książek, słuchania głosów ekspertów, spędzania czasu z osobami, które kochamy, analizowania swoich osiągnięć i emocji. Jak widzisz nic nie jest czarne albo białe. To od nas zależy jak wykorzystamy nasze skłonności/słabości i czemu poświęcimy swoją uwagę.
Dlatego zanim kolejny raz sięgniesz po telefon, klikniesz przycisk kupuj lub włączysz telewizor zadaj sobie kilka pytań. Po pierwsze, po co to robię i jaką mam intencję. Po drugie, czy jest mi to potrzebne. Po trzecie, czy na pewno muszę to zrobić właśnie teraz. Dzięki temu testowi może się okazać, że świat się nie zawali, jeżeli odpiszesz koleżankom po pracy. W Twojej szafie jest wystarczająco dużo ubrań. Natomiast Twoja doba się wydłuża, gdy pilota omijasz szerokim łukiem.
Wydaje się to takie proste, ale życie niestety szybko weryfikuje nasze dobre chęci. Tak jak ma to miejsce w trzecim tygodniu stycznia, gdy postanowienia noworoczne stają się zbyt wymagające, a zapał do ćwiczeń momentalnie się ulatnia. Nasza silna wola słabnie, gdy mamy gorszy dzień i właśnie wtedy jesteśmy podatni na powrót złych nawyków. Również się na tym czasem łapię, że wchodzę na Instagrama tylko dlatego, bo zobaczyłam powiadomienie. Ale i na to mam pewne sposoby, by pomóc sobie świadomiej zarządzać czasem.
Jak pomóc silnej woli w walce z FOMO?
Ustaliłam sobie pewne reguły. Gdy wykonuję pracę wymagającą skupienia, włączam w telefonie tryb samolotowy. Usunęłam z telefonu pewne aplikacje (np. LinkedIna) i wyłączyłam niepotrzebne powiadomienia. Gdy jestem w towarzystwie lub na spotkaniu, to wykorzystuję telefon jedynie do robienia zdjęć, a nie do odpisywania na komunikatorach. Staram się nie otwierać zbyt dużej ilości zakładek w przeglądarce – tylko te, które są mi w danym momencie potrzebne. Zmniejszyłam swoją aktywność w social mediach, czego zapewne nie odczuli obserwujący, natomiast ja bardzo.
Wciąż nie jest idealnie i prawdopodobnie nigdy nie będzie, bo social media i Internet są głównym obszarem mojej pracy. Ale te reguły pozwoliły mi czerpać więcej z mego życia prywatnego, realnych doznań i prawdziwych relacji, a nie karmienia się kolejnymi informacjami czy pocieszania zakupami. Jednak co najważniejsze uchroniły mnie przed zamknięciem się i uzależnieniem od świata wirtualnego. Czego i Tobie życzę.