Małżeństwo czy emancypacja – o czym marzą kobiety?
Żyjemy w cudownych czasach. Jako kobiety możemy wziąć przyszłość w swoje ręce, realizować się, zarabiać i dzięki temu być niezależne. Nie musimy liczyć jedynie na dobre zamążpójście i zaradność pana domu, aby dzięki temu wieść godziwe życie. Świat swoi przed nami otworem. Natomiast wizja sformalizowania związku i założenia rodziny przestaje być atrakcyjna, bo obarczona widmem poświęcenia i rezygnacji z siebie. Ale czy to oznacza, że wszystkie współczesne kobiety widzą się w roli singielek, karierowiczek i wiecznie odkrywających podróżniczek? Bynajmniej. Wciąż stają przed dylematami jak sprzed wieku – poszukiwanie bezpieczeństwa pod skrzydłami mężczyzny i bycie w jakimś stopniu zależną od rodziny czy emancypacja na własnych zasadach i na własną odpowiedzialność. O trudnych wyborach kobiet wchodzących w dorosłość w czasach przełomu opowiada najnowsza ekranizacja książki „Małe kobietki”.
Cztery siostry – różne charaktery, marzenia i predyspozycje. W zasadzie każda z kobiet odnajdzie w sobie pierwiastek jednej z bohaterek. Jo (Saoirse Ronan) reprezentuje feminizm, bunt przeciw konwenansom i silny temperament pozwalający jej osiągać zamierzone cele. Meg (Emma Watson) jest romantyczką, która marzy o kochającym mężu i gromadce dzieci. Amy (Florence Pugh) jawi się jako wyrachowana i cyniczna w relacjach damsko-męskich, bo uważa, że tylko dzięki bogatemu mężowi zagwarantuje rodzicom i siostrom dostatnie życie. Ostatnia z rodzeństwa – Beth (Eliza Scanlen) jest dobroduszną istotą obdarzoną talentem do gry na fortepianie, która wciąż boryka się ze słabym zdrowiem, więc jest zdana na innych. Choć łączą je więzy krwi, każda z nich startuje z zupełnie innej pozycji i przez to czego innego potrzebuje. Meg pięknie podsumowała swoje plany o rodzinie, które stoją w opozycji do filozofii życiowej jej siostry Jo: „Moje marzenia są inne od twoich, co nie znaczy, że są mniej ważne”.
„Małe Kobietki„ warto obejrzeć z kilku powodów. Nie dla wspaniałych kostiumów, za które przyznano tegorocznego Oscara, ani za hołdowanie dobroczynności. Po pierwsze, za wskazanie kilku dróg postępowania i uczynienie wyborów zrozumiałych dla widzów bez faworyzowania którejkolwiek z decyzji młodych kobiet. Po drugie, za opowiedzenie o relacjach poprzez wplatanie historii z przeszłości. Dzięki temu łatwiej było poznać genezę uraz i uczuć, które oddziałują na nasze dalsze kroki. Po trzecie, za poczucie, że choć każda z nas – kobiet się różni i ma inne potrzeby, to najbliżsi zaakceptują nasze wybory. Jakiekolwiek by one nie były, będą nas wspierać. Właśnie o tym marzą kobiety
„Małe kobietki”/’Little Women’ reż. Greta Gerwig, gł. role: Saoirse Ronan, Emma Watson, Florence Pugh, Eliza Scanlen
Źródło zdjęć i fotosów: www.filmweb.pl
Jedna odpowiedź
Taaa,takie to wspaniale czasy!!! kobieta przestala byc kobieta i sie stala facetem – w rozmowach,a co gorsza w zachowaniach. Co w tym wspanialego ze ma szanse na „kariere” skoro nie widzi wlasnych dzieci,nie rozwija w sobie pradziwej kobiecosci.
Pierwsze sufrazystki byly madrymi kobietami,nie to co dzisiejsze potwory co nazywaja „rownouprawnieniem” plucie na ulicy i chlanie wody pod sklepem!!!
Kobieta zostala obdarta z kobiecosci calkowicie,zabrano u niej wszelkie mozliwe kobiece cechy i wyksztalcono te meskie – wladczosc,egoizm,nieczystosc,chciwosc i dazenie do celu po trupach. Zginelo bezprowrotnie – delikatnosc,czulosc,niesmialosc,czystosc,zyczliwosc. Zrownano obie plcie i sie wmawia kobietom ze beda w ten sposob szczesliwe!!;(
Cechy mezczyzn takze ulegly ogromnej zmianie. Zamiast mezczyzn przez duze „m” widac tylko chlopaczkow co nie potrafia obslugiwac kobiet,nie maja pojecia o kulturze,manierach ani ogolnie o etykiecie.
Zaden ci nie ustapi miejsca,nie pomoze niesc toreb,nie otworzy drzwi,a zamiast listu milosnego – przysle ci zdjecie swego narzadu plciowego!!!;(
Taklego swiata chcialyscie?Bo ja nie!!!ja chcialam zawsze byc normalna kobieta ktorej mezczyzna bedzie sluzyc silnym ramieniem.