Pamiętaj, że bierzesz udział w biegu długodystansowym
Z pierwszymi chłodnymi nocami i deszczowymi dniami zakończyłam sezon biegowy, ale oczywiście powrócę do biegania na wiosnę. W końcu jest to dla mnie idealna aktywność na odstresowanie, naładowanie energią i oczyszczenie myśli po intensywnym dniu, do tego uprawiana na świeżym powietrzu. Rzeczywiście odkąd pamiętam ze sprintem nie było mi po drodze, więc preferowałam dłuższe dystanse. Przeważnie przemierzam od 8 do 10 km w średnim tempie zamykając się w godzinie. Czy to dużo? Prawnik powie, że zależy.
Szybkość vs. wycieńczenie
Jeżeli postawiłabym sobie za cel przebiegnięcie tylko 2 czy 3 km, to szczerze powiedziawszy nawet nie chciałoby mi się przebierać w strój i wychodzić z mieszkania. Z drugiej zaś strony na dłuższe treningi również nie chciałabym poświęcać większości mego czasu wolnego tylko po to by z czasem przebiec słynny dystans 42 195 m i chwalić się później selfie z oddziału ortopedycznego. Robię to przede wszystkim dla siebie, pozostawiając wyczynowcom walkę o medal czy rekord w miejskich biegach, a sobie kondycję i jasność umysłu. I wiecie co, bardzo mi z tym dobrze.
Od bandy do bandy
Niestety do takich wniosków dochodzi się po latach prób odbijania się od bandy do bandy. Najpierw cieszymy się z niepohamowanego jedzenia od rana do ostatniego trzaśnięcia nocnej lodówki, a gdy waga zaczyna nas przerażać, wtedy bierzemy się za drakońską dietę. W końcu jakoś trzeba się wcisnąć w strój sylwestrowy. Dlatego zaczynają się głodówki, wyrzeczenia, ssanie w żołądku, a wszystko po to, by z ulgą móc znowu ujrzeć na wyświetlaczu mniejszą liczbę. Tyle że waga po bardzo krótkim czasie powraca i cały rytuał należy rozpocząć od początku. Dlaczego to wszystko sobie robimy? Bo w całym tym procesie targają nami drastyczne emocje. Od radości na widok pudełka pączków, poprzez wstyd patrząc na siebie w lustrze, przez gniew niespełnienia, lęk przed powrotem wagi i na szczęściu z wymarzonej sylwetki kończąc. I tak właśnie ludzie uzależniają się od tej sinusoidy przeżyć. Zatracają poczucie złotego środka, przysłowiowej normalności, która pozwalałaby im żyć o niebo spokojniej i stabilniej. Jednak suma sumarum wychodzi na to, że szybka jazda po autostradzie zawsze będzie atrakcyjniejsza niż włączony tempomat na prostej, nudnej drodze krajowej.
Sprinter, maratończyk i…
Mam znajomego, który wciąż narzeka na niewystarczającą ilość pieniędzy. Zupełnie jak 80% Polaków na dorobku. Chciałby bardzo szybko się wzbogacić, dlatego stawia na inwestycje z wysoką stopą zwrotu. Jak możecie się słusznie domyślać, że tam, gdzie na wstępie obiecują Wam kilkunasto- czy kilkudziesięcioprocentowe zyski tam również musicie się spodziewać większego ryzyka. Raz będziecie mieć farta, a raz stracicie. Właśnie sprint porównałabym do chęci szybkiego zysku minimalnym nakładem pracy i energią czerpaną z wąskiego strumienia. Tylko co w sytuacji, gdy ten strumień się odetnie? Padasz na glebę, wypruwasz sobie płuca i czekasz na wsparcie z zewnątrz, bo sam nie jesteś już sobie w stanie pomóc.
Natomiast maraton pomimo, że korzysta z ogromnych zasobów pracy i energii własnej to jednak za sprawą ograniczonej przestrzeni i czasu może stać się dla człowieka niszczącym schematem bliskim poświęceniu. Dzieje się tak, gdy ludzie pracują dużo, wytrwale, mozolnie, ale choć mają kalendarz wypchany po brzegi, działają bez jakiegokolwiek planu rozwoju. Jeżeli chcesz zajść daleko, to nie wcale przez długą pracę a efektywną i mądrą. Dzięki dobrej organizacji w Twoim życiu i stawianiu sobie realnych celów, jesteśmy w stanie osiągać coraz więcej. Co z tego, że w pół roku zarobisz pół miliona, a później przez pełen rok będziesz wracał do pełni zdrowia. W takich przypadkach cierpliwość i odłożona w czasie gratyfikacja popłaca z nawiązką
…długodystansowiec
Modne są w ustach coachów: teraz, już, w tej chwili, dajesz, możesz, ile sił, ciśnij, udowodnij itd. Tyle że takie motywacyjne nawoływania mają za zadanie wrzucić Cię na bandę, abyś się nakręcił i zachłysnął emocjami. Stary chwyt sprzedawców. Dzięki temu będziesz kupował więcej, również na więcej się zgodzisz, zaryzykujesz w imię mglistej wygranej. A gdzie w tym wszystkim jesteś Ty sam i Twoje długofalowe dobro? O tym przede wszystkim myśli długodystansowiec.
- Stara się mieć kilka źródeł przychodu. W razie gdyby jedno źródło uschło ma jeszcze inne.
- Dąży do zwiększania przychodów. Od oszczędzania jeszcze nikt się nie wzbogacił. Od stawiania sobie wyżej poprzeczek i mądrego inwestowania już tak.
- Wyznacza granice i dąży do równowagi w życiu, bo wie, że nie jest niezniszczalny. Choć wolniej wciąż idzie do przodu.
- Obiera strategię i optymalizuje zadania. Gdy raz coś poukłada, oszczędza czas na tworzenie od zera lub szukanie, więc może z miejsca działać.
***
Wcale nie musisz być długodystansowcem, ale nie zapominaj o tym, że życie to nie sprint, ani nawet maraton. Nawet po dobiegnięciu do mety wciąż bierzesz udział w biegu.