„American Honey” – film drogi

by Dorota Leszczyńska

„American Honey” – film drogi

Młodzi – pragnący wolności, niezależności, pieniędzy, zabawy i przygód. Takie są postaci pojawiające się w filmie „American Honey”, który dostał Nagrodę Jury na ostatnim festiwalu w Cannes. Poznajemy bunt, ale i pragnienie uleczających zmian za wszelką cenę. Zapraszam do kin na długi i nieprzewidywalny seans.

Główna bohaterka Star żyje w patologicznej rodzinie wraz z ojcem, który ją wykorzystuje seksualnie oraz młodszym rodzeństwem pozostawionym przez ich matkę. Poszukuje jedzenia po śmietnikach, a każdy dzień jest walką o przetrwanie. Dostaje jednak nieoczekiwaną szansę od losu. Jake – członek wędrującej po Stanach ekipy młodych ludzi, proponuje jej pracę. Star zostaje zwerbowana i przyjęta przez szefową bandy Crystal.

Ich praca polega na tym, że chodzą od domu do domu i oferują prenumeraty różnych czasopism. Każdy z ekipy ma swój sposób na sprzedaż periodyków. Są w nieustannej podróży, śpią po hostelach, nie znają dnia ani godziny, żyją chwilą nie myśląc o konsekwencjach. Star zostaje przyporządkowana Jake’owi, który ma ją wdrożyć w zadania, i pokazuje jej swoje sposoby na pozyskanie klientów. Zaczyna się między nimi pojawiać chemia i tworzyć skomplikowana relacja. Emocje, uczucia, powinności  i zależność od osób trzecich stawiają pod znakiem zapytania ich wspólną przyszłość.

Liczy się kasa i wypełnione kwity, nieważne jakim kosztem. Jednak czuć w tym filmie szaleństwo, ale i ludzkie pragnienia znalezienia swego szczęścia. Star marzy o przyczepie kempingowej postawionej w lesie, w której będzie pełno dzieci. To, że jest wykolejona i ma za sobą trudne doświadczenia, nie znaczy, że nic nie czuje i nie dąży do spełnienia prozaicznych marzeń. Z Jake’em łączy ją coś niebezpiecznego, z czego nie zdaje sobie sprawy, dopóki nie przekona się o tym na własnej skórze. Brak reguł, życie w kłamstwach i permanentna zabawa pozbawiona granicy intymności mają fatalne skutki.

Odnoszę wrażenie, że ten film łamie wszelkie możliwe zasady. Ruchoma kamera podąża za bohaterami i wprowadza widzów w chaotyczny świat, w którym niczego nie można być pewnym. Uczestniczenie w każdej z przygód potęgowane jest przez przemykające zza szyby obrazy z drogi i wszechobecną muzykę pełną basów. W dużym stopniu to właśnie przez muzykę poznajemy postaci i nie jest ona wyłącznie tłem historii. Ponoć aktorzy sami zaproponowali takie, a nie inne kawałki, dzięki czemu film oddaje autentyczność pokazanych sytuacji. Czasem widzowi może się wydawać, że większość scen została odegrana spontanicznie i bez uprzedniego przygotowania. Zapewne jest w tym ziarno prawdy, ale nie zmienia to faktu, że aktorzy grający Star i Jake’a, tj. Sasha Lane i Shia LaBeouf wywiązali się z zadania bardzo profesjonalnie, jakby nic nie było udawane na potrzeby filmu. Dlatego też gorąco zachęcam do wybrania się do kina na właśnie „American Honey”.

„American Honey” reż. Andrea Arnold, gł. role: Sasha Lane, Shia LaBeouf.

Źródło zdjęć i fotosów: www.filmweb.pl 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *