Jesień za pasem, czas się zbierać
Mam za sobą chyba najtrudniejszą przeprawę w moim życiu. Jeszcze teraz czuję jak kołacze mi serce, a oczy złośliwie pieką. Od dłuższego czasu postawiona byłam w niekomfortowej sytuacji, której rozwiązanie mam nadzieję właśnie teraz zostało ostatecznie znalezione.
O tym, że się przeprowadzam wiedziałam już wcześniej. Problem polegał na tym: gdzie i z kim będę mieszkać. Myślę, że dzisiejsze burzliwe obrady rodzinne, doprowadziły do jakiegoś sensownego kompromisu, który wszystkich z pewnym sensie zadowoli.
Nie chciałabym się wyżalać ani mieć do kogoś pretensje, ale jak każdy mam swoje uczucia i plany na przyszłość. Dzisiejsze spotkanie uświadomiło mi jednak, jak niesprawiedliwie się mnie ocenia. Krytyka w przeważającej mierze rodzi się z totalnej niewiedzy. Nie jestem idealna, ale staram się postępować zgodnie z własnym sumieniem i zasadami. To, co widać w ogólności, ma się nijak do realiów codziennego życia.
Właśnie brak komunikacji sprawia, że między ludźmi powstaje przepaść nie do pokonania. Zebranie wszystkich w jednym miejscu i zmuszenie do wypowiedzenia, jest jak operacja na otwartym sercu, ale konieczna, żeby ratować organizm. Emocjonalnie czuję się rozszarpana i rozdygotana, lecz z drugiej strony czuję ulgę.
Nikt z nas nie ma lekko – jak nie problemy rodzinne, to zawodowe czy zdrowotne. Także piękni i bogaci borykają się z nieprzychylnością losu, choć na to nie wygląda. Nawet jeżeli nasze problemy się różnią, to sądzę, że czasem targają Wami podobne emocje i miewacie chwile zwątpienia. To po prostu ludzkie.
Trzymajcie za mnie kciuki, bo potrzebuje teraz ogromnej dawki wsparcia. Ocieram łzy i idę do przodu. To będą intensywne dwa tygodnie – oby!