Czasem słońce, czasem deszcz

by Dorota Leszczyńska

Czasem słońce, czasem deszcz

WP_001300

Wcale nie chciałabym się rozwodzić na temat aury i wyładowań atmosferycznych, jak również bollywoodzkiego kina (co też mógłby sugerować nagłówek). Bardziej pragnęłabym się podzielić promieniami ekscytacji i burzami emocji, które goszczą we mnie i zapewne w każdym z Was.

Zacznę od siebie. Lato się kończy, a ja tak naprawdę mało z niego skorzystałam. Z przyczyn ode mnie niezależnych nie mogłam pozwolić sobie chociażby na kilkudniową zmianę otoczenia. Inni uznaliby, że i tak miałam szczęście, spędzając czas blisko natury i daleko od miejskiego city. Jednak na dłuższą metę proza życia potrafi doskwierać, a człowiek domaga się odmiany. Tu z pomocą przychodzą życiowe rewolucje, na które czekam z utęsknieniem. Niebawem się przeprowadzam i właśnie z tego powodu czuję lekką ekscytację. Mam nadzieję, że to pozwoli mi częściej widywać się z moimi przyjaciółmi, bo ostatnio organizowanie wspólnych spotkań jest nie lada wyzwaniem. Nareszcie zacznę żyć swoimi potrzebami i celami – obym nie zapeszyła. Może w końcu spotkam kogoś na swojej drodze, kto uczyni me życie pełniejszym i na kogo –  tym razem –  ja będę mogła liczyć. Tkliwe to, a może po prostu ludzkie?

Dodatkowo od października rozpoczynam studia doktoranckie – czyli runda się jeszcze nie skończyła, wracamy do gry!  Czeka mnie pracowita jesień w kontekście nauki i rozwoju. Już od prawie 4 miesięcy prowadzę stronę i staram się, aby wpisy były sporządzane systematycznie. Nie lubię nudy, dlatego tematyka jest tak bardzo różnorodna. Dzielenie się moimi pasjami, przemyśleniami oraz poglądami sprawia mi wiele satysfakcji, tym samym pisanie, zamiast dręczyć, sprawia przyjemność. To właśnie Wy napędzacie mnie do inwestowania swego czasu za każdym razem, gdy odwiedzacie moją stronę i czytacie moje wpisy.

Takie są właśnie moje cienie i blaski. Nie ukrywam, że dzisiaj dopadł mnie ten gorszy dzień. Może to objaw działania progesteronu, spadek poziomu cukru we krwi, albo powód prozaiczny – sprzeczki i nieporozumienia. Na szczęście jutro jest poniedziałek – dzień, od którego wszystko powraca do swego idealnego stanu albo zaczyna się od nowa w lepszym świecie. Bardziej działa tu psychologia kalendarza, niż rzeczywiste działanie jakiejś kosmicznej siły. Niemniej jednak, przeświadczenie o zmianie, o tej nieuchronnej zmianie na lepsze, samo w sobie podnosi na duchu.

Postawmy sobie dzisiaj – w niedzielę – zasadnicze pytanie. Co też musi się jutro stać i co powinniśmy jutro zrobić, by uczynić nasze życie lepszym? Jedni przejdą na dietę, inni odhaczą masę zadań w ramach skrupulatnie sporządzonego planu, pozostali zrobią po pracy coś dla siebie. Najgorsze co można zrobić, to siedzieć bezczynnie w swej beznadziei, nie uczynić nic, co mogłoby uwolnić od dołującej rutyny i od przygnębienia. Nawet największym szczęściarzom przydarzają się spadki nastroju, ale właśnie dlatego są szczęściarzami, bo nie tkwią w tym stanie za długo.

Na swojej drodze mamy przebłyski słońca i burze gradowe, ale w przeciwieństwie do zjawisk występujących w przyrodzie, mamy na nie wpływ. Tym większy, im nasze życie nie jest od nikogo uzależnione.

Jestem tego pewna – jutro będzie pogodnie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *