Zrozum, nie dogodzisz wszystkim!

by Dorota Leszczyńska

Zrozum, nie dogodzisz wszystkim!

dsc08570

Chcesz by Cię WSZYSCY lubili, doceniali, chwalili, wspierali, rozśmieszali, cieszyli na Twój widok, zagadywali, wyciągali do szerszego towarzystwa, pomagali, liczyli się z Twoim dobrem, mówili o Tobie w samych superlatywach, rozchwytywali, pamiętali o Tobie i Twoich urodzinach. Powiem jedno: wcale tego nie chcesz, bo to by oznaczało, że jesteś nijaki, jedynie sympatyczny dla otoczenia i spełniasz oczekiwania innych, a nie swoje pragnienia. Przestań dążyć do tego by BYĆ LUBIANYM PRZEZ WSZYSTKICH!

Skąd w nas pojawiła się taka potrzeba przypodobania wszystkim ludziom, zupełnie nie wiem. Im jestem starsza, tym bardziej dochodzę do wniosku, że nie tylko jest to niemożliwe w realizacji, ale najzwyczajniej w świecie głupie. Udajemy kogoś idealnego, kto nie chce nikogo urazić, ani się nikomu narazić, by nie stracić akceptacji otoczenia, bo tak bardzo boi się odrzucenia. Tyle, że szukanie akceptacji na zewnątrz, to nie najlepszy sposób na zbudowanie samoświadomości i poczucia własnej wartości. Jeżeli ktoś nie lubi Cię takim jakim jesteś naprawdę, jakimi wartościami się kierujesz w życiu i co naprawdę myślisz, znaczy, że żadna ze stron nie będzie czuła się komfortowo w tej bliższej relacji i szkoda czasu na wkupienie się w łaski osoby, która zna tylko swój obraz Ciebie.

Przyjmijmy, że zakładasz maskę, która ma sprawić, że staniesz się lubiany. Jak długo jesteś w stanie w niej grać? Osoba skryta w sobie, udając szalonego ekshibicjonistę, może w końcu tą rolą się zmęczyć, co w dalszej kolejności przyczyni się do pewnego rodzaju rozchwiania i frustracji. Ile razy zdarzało Ci się przekonywać się do zmiany zainteresowań czy poglądów pod wpływem jakiegoś nowego guru? Albo może wcielałeś w życie jakieś sztuczki, utarte schematy, szczyptę przekupstwa lub wazeliniarstwa, by w końcu być zauważonym? Niestety muszę przytoczyć okrutną prawdę: „Im bardziej starasz się komuś przypodobać i zatracasz swoje ja, tym bardziej Ci to nie wychodzi”. Ani nie zdobędziesz sympatii osób z innej ligi, o których względy zabiegasz, ani sympatii osób mentalnie bliskich, przed którymi się nie otwierasz.

Przerobiłam na sobie różne postawy. Chciałam spróbować być bardziej emocjonalna, to jedynie wpędzałam się w absurdalne sytuacje, zaczęłam mieć wyimaginowane oczekiwania i dręczyłam się myślami o tym, co mówią inni na mój temat. Znalazłam się również na drugim biegunie – cynizmie, ale ten spłycił moje relacje z innymi do formy naukowej analizy bez emocji i uczuć, co po dłuższym czasie doprowadziło do jakiejś nieopisanej pustki i poczucia nieuzasadnionej samotności, z którą radę mógł dać sobie tylko wyjątkowy introwertyk, a ja nim zdecydowanie nie jestem. Żadna z tych póz wcale nie sprawiła, że umiałam z ludźmi sprawniej się komunikować – wręcz przeciwnie. Ponoć jestem subiektywna dzięki uczuciowości i obiektywna za sprawą logiki. W praktyce oznacza to, że mogę dużo poświęcić dla najbliższych, lecz na co dzień skupiam się na faktach i nie przywiązuję wagi do mało istotnych szczegółów. Jeżeli komuś odpowiada mój dystans do świata i bliskość wobec ludzi, to będzie chciał mieć ze mną kontakt, jeżeli nie, nie będę starała się na siłę komuś przypodobać.

Bardzo dobrze, że jesteś sympatyczny, przyjazny i uśmiechnięty – jednak przypominam, że to są wyuczone nawyki funkcjonowania w społeczeństwie, ale osobowości nie zmienisz i nie oszukasz innych, że jesteś opiekuńczym altruistą, skoro na pierwszym miejscu stawiasz przede wszystkim swoje dobro. Twoi przyjaciele to wiedzą, więc jeśli dalej chcą się z Tobą spotykać, znaczy, że to tolerują i co do zasady nie powinni oczekiwać, że się zmienisz. Banalnie proste!

Może jestem szczera do bólu i okrutna w osądach, a może po prostu wredna. Może jestem ciepłą i towarzyską optymistką, a może infantylną i nieodpowiedzialną dziewczynką. A może rzeczywiście jestem pewna siebie i akceptująca to kim jestem, a wcale nie jestem pochłonięta narcyzmem i egoizmem. Kto to wie – przynajmniej ja się nad tym już nie zastanawiam, bo to właśnie czyny i moja postawa same za mnie odpowiadają. A kto będzie chciał mnie tak naprawdę poznać, ten się dowie. Polubi albo nie. Zaakceptuje – to dobrze, jeżeli nie, to z pewnością będzie starał się trzymać daleko ode mnie i może nawet będzie mnie obgadywał za plecami, ale doprawdy mało mnie obchodzą plotki na mój temat. Jedno już wiem, że na pewno nie chcę wpędzać się w bezsensowne poczucie winy tylko z tego względu, że nie spełniać czyiś oczekiwań. W końcu nie da się dogodzić wszystkim, a to jest przecież moje życie i ode mnie zależy jak przez nie przejdę.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *