Poważna nie znaczy smutna

by Dorota Leszczyńska

Poważna nie znaczy smutna

DSC_1118

 Wczoraj skończyłam 27 lat, a licznik bije już w stronę 28. W zasadzie powinnam stać się w końcu poważna. Tyle że ja jestem poważna, choć wielu w to wątpi. Uśmiech na twarzy nie symbolizuje w końcu dziecinnego spojrzenia na świat. A optymizm nie jest chorobą osób oderwanych od rzeczywistości.

Rzadko zdarza mi się mieć minę przygnębionej, zmęczonej życiem i udręczonej przez ludzi kobiety z kamiennym wyrazem ze zdjęcia. Nikomu tego nie życzę. Staram się iść przez życie z humorem – czasem nawet czarnym, optymizmem – wręcz zaginającym realia, uśmiechem – pokonującym opór innych, oraz prostymi regułami – oddzielającymi rzeczy istotne od mniej ważnych. Dobrym nastawienie można więcej osiągnąć, a przede wszystkim nasz zysk nabiera wtedy pozytywnej jakości. Pójdę oklepanym truizmem, jaką energię wysyłamy, taką później dostajemy.

Nie wiem skąd mi się to wzięło, ta ogólna wesołość. Może dlatego, że jako dziecko byłam zabawką, która należała do wszystkich z rodziny. Może dlatego, że nie chciałam, aby ktokolwiek w szkole się dowiedział o moje wymuszonej przez okoliczności samodzielności w młodym wieku. Może dlatego, że chciałam być lubiona, pomimo moich piątek, wygranych konkursów i aktywności. Może dlatego, że, skoro istnieją też rzeczy, które ode mnie zależą, to marzenia nie mają granic. A może dlatego, że pragnęłam stworzyć ten lepszy świat dla siebie.

Dostajemy od życia większego lub mniejszego kopa. Większego, gdy nie jesteśmy na niego przygotowani i nie umiemy od razu podnieść się z podłogi po jego otrzymaniu. Jednak z czasem dostrzegamy, że uodparniamy się na ciosy, jakbyśmy uzbrajali się w coraz mocniejsza tarczę. Może właśnie wtedy na problemy w pracy czy konflikty z innymi odpowiadamy z uśmiechem i jednocześnie rozwagą. I to się wcale nie wyklucza. Pozytywne nastawienie nie oznacza przecież założenia różowych okularów i dziecinnego podejścia do problemów. Pozytywne nastawienie to szukanie pokojowego i racjonalnego rozwiązania będącego w zgodzie z własnymi przekonaniami, a jednocześnie niekrzywdzącego innych.

Jestem poważna w swoich osądach, poglądach i patrzeniu na sprawę. Jednak ta powaga mnie na szczęście nie niszczy. Nie wżera się do rdzenia i nie aktywuje chorej, urażonej dumy. Takie wyolbrzymienie swego wielkiego, dorosłego i posągowego „JA” nie pozwala dobrze myśleć o innych – nawet tych bliskich, otoczeniu – które nie spełnia oczekiwań, i życiu – które wcale nie cieszy. A ja przecież o niczym innym nie marzę, jak tylko, o tym by szczęście było jak najdłużej blisko mnie. Więc będę się do niego uśmiechać, czy to się komuś podoba, czy nie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *