Wszystko się zmienia
Stukam się czasem w głowę, gdy uświadamiam sobie w jak głupi sposób ludzie rujnują coś, co wcześniej starali się budować. Zapominają o ideałach, które im przyświecały, na rzecz własnych chorych ambicji i uprzedzeń. Wszystko na około się zmienia, a ludzie jakby nie dorastają do tych zmian, gdyż koncentrują się na sobie, a nie na działaniu pozwalającemu uporać się z problemami.
Nie umiemy pracować w grupie. Nie nauczyliśmy się tego, ani w przedszkolu, gdy zabierano nam zabawki, ani w podstawówce, gdy podstawiano nam nogę, ani w szkole średniej, gdy liczył się wynik z matury, ani na studiach, gdy każdy wlepiał oczy w notatki, ani w pracy, gdy trwała gonitwa o premię, ani nawet w domu, w którym podział obowiązków był z góry ustalony. Wychowano nas, by przeganiać się w stadzie, a nie ze stadem gnać.
Nie umiemy rozmawiać. Staramy się znaleźć powiernika swoich przekonań i opinii, gumowego ucha, pozwalającego odkryć zamiary obozu przeciwnego. Trudno zatem nazwać rozmową pośrednie wywlekanie brudów, które ma za zadanie wyzbycie się narastającej żółci. Jesteśmy tylko wtedy panami sytuacji, gdy czujemy się pewnie, a zaoczne jątrzenie jedynie pomaga utwierdzić się w tym przekonaniu. Nie lubimy stawać z właściwym adresatem oko w oko w otwartej rozmowie. Boimy się konfrontacji, bo jesteśmy tchórzami, którzy nie potrafią radzić sobie z opanowywaniem emocji, a skupieniem się na faktach. Wtedy bowiem możemy polec i wtedy to może się okazać jak bardzo się myliliśmy.
Nie umiemy zachować dystansu. Unosimy się od razu gniewem na czyjeś uwagi, zamiast się do nich odnieść i przeanalizować. Jeżeli pracujemy nad wspólnym zadaniem, zbyt wiele opinii traktujemy jako obrazy personalne. Po powrocie do domu w dalszym ciągu żyjemy tymi emocjami, które towarzyszyły nam podczas pracy z innymi. Czy nie lepiej byłoby oddzielić strefę rozumu od strefy uczuć? To dzięki rozumowi potrafimy działać według planu. Natomiast zaangażowanie sfery emocjonalnej nie służy sprawie, gdyż czyni działania chaotycznymi i często pozbawionymi sensu.
Praca, dialog, profesjonalizm – ostatnio mi tego brakuje w relacjach z innymi. Nie wiem jak to możliwe, że tylko ja jestem w stanie spoglądać krytycznym i obiektywnym okien. Przyznaję się, iż jestem zimna jak głaz, skąpa w swych osądach, zła do szpiku kości, bo nie opowiadam się za żadnym „widzimisię”. Może właśnie dzięki temu potrafię się uśmiechać na co dzień.