Widoki na przyszłość
Cierpię ostatnio na bezsenność. Zdarza mi się przymknąć oczy, ale nie nazwałbym tego wartościowym snem. Ani nie zasypiam, ani się nie budzę. Przemierzam zato myślami od przeszłości, poprzez teraźniejszość, do przyszłości.
Znajduje się na etapie nieustannych weryfikacji i jestem niemal pewna, że doprowadzą one do wyciągnięcia znanych mi już wniosków. Kolejny raz się zawiodę, zarobię i zastanowię nad wyjściem. Bolą mnie te powtarzające się badania.
Wszyscy są święci – zwłaszcza w Święto Wszystkich Świętych. A mnie krew zalewa; jakim cudem nadano im ten tytuł. A mnie szlag trafia, gdy słyszę słowa niepoparte faktami. Nie należę do grona wszyscy i nie ze względu na introwersję lecz moje przeświadczenie o wewnętrznej sprzeczności dotyczącej definicji tego błogosławionego przymiotnika. Mówię „nie”, bo przesiąknęłam negacją, dlatego nie cieszę się, nie śpiewam i nie śpię.
Brak snu czyni ze mnie żywego trupa, który wykonuje swoje czynności mechanicznie – bo tak należy. Jedynym plusem bycia zombie na przełomie października i listopada jest odpuszczenie sobie kwestii przebrania na Halloween. Ale to przecież nie ja…
W końcu jestem uśmiechającym się idiotą, którego zauważa się w sytuacjach kryzysowych, bo wiadomo, że wykona zadanie jak poddany głupek. Jednak dziś zmęczenie wygrywa, a ja obiecuję spełnienie ponoć egoistycznego marzenia. Chcę się wyspać i obudzić w innym łóżku daleko stąd.