„Lilka” czyli opowieść o więzach międzyludzkich
Kalicińska odniosła komercyjny sukces za sprawą całej serii książek o rozlewisku. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tego typu literatury, jednak w szpitalu czyta się co popadnie. „Lilka” mnie wciągnęła, pomimo niefortunnej fabuły i starszej ode mnie grupy docelowej. Daje do myślenia: czy starzenie skazuje na samotność, dlaczego dokonujemy złych wyborów jednocześnie się każąc, czumu boimy się zacząć od nowa wychodząc z szarej rutyny?
Główna bohaterka rozstaje się ze swoim mężem. Banał – Grochola również na tym bazowała swoje historie. Aczkolwiek Marianna odchowała już syna, doczekała się wnuka, a z mężem przeżyła już przeszło 30 lat. Zaczyna analizować swoje poprzednie związki, dzieciństwo, małżeństwo rodziców, relacje z nianią czy wujkiem. Na wsopomnieniach się nie kończy, gdyż musi stanąć oko w oko z teraźniejszymi problemami.
Lilka jest przyrodnią siostrą Marianny, do której nasza bohaterka żywiła irracjonalne urazy. Nastawienie do siostry i siostrzanych relacji zmienia choroba nowotworowa Lilki. Marianna postanawia się nią zająć, dzięki czemu powstaje więź jakiej dotąd nie było.
Rozwód, choroba siostry i kolejne odejścia bliskich przyczyniają się do nieoczekiwanych w życiu 50-latki przetasowań. Nawiązuje bliższe kontkaty z ludźmi, umawia się z mężczyznami (z różnym skutkiem), zaprzyjaźnia z obecną kobietą jej eks męża, zwierza się ze swych obaw obcemu mężczyźnie mieszkającym na drugim krańcu świata.
Kult młodości jest wszechobecny, ale nie dajmy się zwariować; jeżeli nie zrobimy czegoś teraz, to już nigdy. Nie wiadomo, co nas dobrego jeszcze spotka, dlatego nie powinniśmy się na to nowe zamykać. Ta książka pokazuje, że zawsze jest pora na szukanie: szczęścia, przyjaźni, miłości czy celu.