Czy za wymarzony LIFESTYLE oddasz swoją nerkę?

by Dorota Leszczyńska

Czy za wymarzony LIFESTYLE oddasz swoją nerkę?

Wyobraź sobie, że siedzisz w prywatnym odrzutowcu. Za Tobą miękkie, kremowe fotele, przed Tobą panoramiczne okno, w dłoni whisky z lodem, a wokół cichy luksus, który pachnie sukcesem. Idealne ujęcie do Instagrama, prawda? Problem w tym, że ten samolot… stoi w magazynie. Tak, dobrze czytasz. Między innymi w Los Angeles można wynająć studio stylizowane na wnętrze prywatnego jeta, by zrobić zdjęcie wyglądające jak milion dolarów. Koszt? W przeliczeniu na złotówki około 250 zł za godzinę. Wystarczy odpowiedni filtr i podpis „Next stop: Dubai”, by followersi uwierzyli, że naprawdę żyjesz na poziomie.

Ten obrazek to nie tylko anegdota. To symbol naszych czasów, w których styl życia przestał być efektem ciężkiej pracy czy realnego dobrobytu, a stał się scenografią. Luksus dziś nie musi być prawdziwy. Wystarczy, że wiarygodnie wygląda w kadrze sugerując bajońskie sumy na koncie. Tylko że gdzieś pomiędzy tymi ujęciami gubimy siebie, własne możliwości, zdrowy rozsądek i finansowe bezpieczeństwo.

Iluzja życia na pokaz

W erze social mediów coraz trudniej odróżnić, co jest prawdziwe, a co wykreowane. Influencerzy publikują codziennie setki kadrów z życia w stylu „jet set”, podczas gdy w rzeczywistości często pozują w wypożyczonych wnętrzach lub pożyczonych ubraniach. Zamiast markowych torebek świecą zręcznymi podróbkami, które dopiero na żywo przez sprawne oko znawcy mogą zostać zdemaskowane. Ważne jest przecież pierwsze wrażenie, bo w końcu kogo obchodzi wchodzenie w detale i doszukiwanie się sensu. Nie chodzi już o to, by coś przeżyć, ale by to sfotografować. A im bardziej luksusowo to wygląda, tym lepiej.

Widzimy więc perfekcyjne zdjęcia z prywatnych jachtów, willi z basenem, szampana o zachodzie słońca. Rzadko kto dopisuje, że ta willa była z Airbnb, a szampan z dyskontu. Cały świat patrzy, lajkuje, komentuje, za to my bierni (czytaj biedni) widzowie zaczynamy wierzyć, że nasze własne życie jest niewystarczające. Chcemy więc dorównać. Czasem za wszelką cenę.

Gorzka cena słodkiego życia

Kiedyś marzeniem było po prostu dobrze żyć, albo przeżyć wyjątkowe chwile, albo wyrwać się z biedy i coś w życiu osiągnąć. Dziś marzymy, by żyć ładnie. Uproszczenie? Możliwe, bo choć czasy się zmieniają to ludzie wciąż są tacy sami. Mają swoje demony, słabości i wady. Potrafią być zazdrości, małostkowi, zawistni, obłudni, dwulicowi, niecierpliwi, leniwi, egocentryczni, wścibscy, złośliwi, żądni uwagi i adoracji. Tyle że kiedyś można było porównać się z najbliższymi sąsiadkami, rodziną czy znajomymi, a dzisiaj musimy się niejako konfrontować i mierzyć ze wspaniałościami u innych z całego świata. Co rodzi, poza depresją i obniżeniem poczucia własnej wartości, o wiele większą potrzebę pokazania siebie w lepszym wręcz perfekcyjnym świetle, aby wygrać w tej nierównej walce.

A że ładne życie na pokaz kosztuje, to portfele pękają w szwach nie od pieniędzy, a od kolejnych paragonów z wydatkami. Czekolada z Dubaju, bo warto spróbować choć raz. Drożdżówki z poziomkami po 60 zł, bo są viralowe na TikToku i trzeba ich sprawdzić, czy naprawdę są takie wyjątkowe. Cappuccino z logo Chanel w kawiarni nomen omen Chanel, bo przecież kto nie chciałby łyknąć luksusu, nawet jeśli to tylko spienione mleko z markowym nadrukiem?

Kupujemy, bo chcemy potwierdzić, że nas stać, niekoniecznie finansowo, ale wizerunkowo. Przecież łatwiej pokazać, że pijesz kawę za 60 zł niż to, że regularnie odkładasz na fundusz awaryjny. Łatwiej wrzucić story z drożdżówką niż pochwalić się inwestycją w kurs językowy. Lajki są jak łyk ciepłej, aromatycznej kawy w pochmurny dzień, ale uzależniają bardziej niż kofeina.

Styl życia kontra rzeczywistość

Problem zaczyna się tam, gdzie styl życia przestaje odpowiadać naszym możliwościom. Wtedy iluzja luksusu staje się niebezpieczna. Zaczynamy żyć ponad stan. Wbrew pozorom nie dlatego, że chcemy więcej, ale dlatego, że nie chcemy wyglądać na MNIEJ. Kupujemy markowe torebki na raty, weekendy w spa z voucherów na kredyt, a potem zastanawiamy się, dlaczego brakuje na czynsz. O poduszce finansowej na wypadek nagłej utraty pracy, która pozwalałaby utrzymać dotychczasowy poziom życia przez kilka lub kilkanaście miesięcy, można jedynie pomarzyć.

Styl życia, który widzimy w mediach, często opiera się nie na prawdziwym bogactwie, ale na kredycie w przyszłość. Warto więc zadać sobie pytanie: ile naprawdę jestem w stanie zapłacić za ten obrazek? Nie w złotówkach, ale w czasie, energii i stresie. Bo gdy zaczynamy poświęcać spokój, rozwój i bezpieczeństwo dla kilku zdjęć lub filmików, które znikną po 24 godzinach, wtedy naprawdę zatracamy poczucie realnej wartości.

Iluzja a rzeczywistość

Wspomniane studio w Los Angeles, w którym można pozować w atrapach prywatnego samolotu, to doskonała metafora. Pokazuje, że efekt luksusu można kupić za ułamek ceny, ale też uświadamia, jak płytka bywa ta gra. Bo czy naprawdę chcemy budować poczucie własnej wartości na tym, że przez godzinę możemy udawać kogoś innego?

Nie potrzebujemy prawdziwego odrzutowca, żeby poczuć się dobrze. Potrzebujemy raczej solidnych fundamentów tj. nowych kompetencji, stabilnego dochodu, przemyślanych planów na przyszłość, finansowej poduszki, świadomości, że nasz styl życia nie runie, gdy przyjdzie trudniejszy moment. Luksus nie powinien być scenografią. Ani nawet celem samym w sobie. Powinien być efektem dobrze przeżytego życia i wypadkową świadomych działań, które pozwalają ten luksus doceniać zamiast jedynie się nim chwalić.

W pogoni za ideałem

Nie jest tajemnicą, że influencerzy często pokazują rzeczywistość w wersji podrasowanej. Filtry, dobre światło, ujęcie z odpowiedniego kąta. Cała ta marketingowa otoczka sprawia, że nawet zwykły dzień wygląda jak okładka magazynu. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że jako obserwujący podświadomie porównujemy się z tym obrazem.

Zaczynamy więc wierzyć, że jesteśmy gorsi tylko dlatego, że nasze życie nie wygląda tak perfekcyjnie. Może warto to jasno podkreślić, że życie to nie cukierkowy teledysk Sabriny Carpenter. Zapominamy, że tam, gdzie widzimy marmury i złoto, często kryje się pożyczka, stres i samotność. Że za uśmiechem z reklamy może stać zmęczenie, a za sukcesem ogromne długi. To, co na ekranie wygląda jak luksus, w rzeczywistości bywa sprytnym zagraniem sprzedażowym.

Prawdziwy luksus to spokój

Największym paradoksem współczesności jest to, że prawdziwy luksus nie ma nic wspólnego z metką. To możliwość powiedzenia „nie” bez strachu, że stracisz możliwości, pracę czy pozycję. To świadomość, że masz oszczędności, które pozwolą Ci spać spokojnie. To zdrowie, które nie wymaga filtra, i relacje, które nie potrzebują lajków, by istnieć.

Bezpieczeństwo finansowe nie jest modne, ale jest najdroższą rzeczą, jaką możesz mieć. Fundusz awaryjny, rozwój kompetencji, stabilne źródła dochodu – te rzeczy nie wyglądają sexy na Instagramie, ale to właśnie one pozwalają żyć naprawdę po swojemu. Bo luksus to nie złoty zegarek, tylko wolność wyboru.

Żyć świadomie, nie na pokaz

Czy za wymarzony lifestyle oddasz swoją nerkę? – to pytanie, które można rozumieć dosłownie, ale i symbolicznie. Poświęcamy ją przecież każdego dnia, gdy pracujemy ponad siły, żeby kupić coś, czego nie potrzebujemy. Gdy rezygnujemy z marzeń, żeby wpasować się w trend. Gdy wydajemy więcej, niż mamy, by wyglądać lepiej w oczach obcych ludzi.

A może prawdziwy wymarzony lifestyle to taki, w którym nie musisz niczego udawać? W którym Twoje wybory są spójne z Twoimi możliwościami i wartościami, a luksus polega na tym, że wiesz, kim jesteś i czego chcesz. W którym nie musisz pić cappuccino z logo Chanel, żeby poczuć się wartościowym człowiekiem. Bo Twoja wartość nie leży gdzieś na dnie filiżanki, tylko wynika z tego, jak świadomie przeżywasz własne życie.

Nie karm ego złudzeniami

Styl życia to nie dekoracja. To sposób, w jaki traktujesz siebie, swoje pieniądze i swoje priorytety. Możesz mieć milion followersów i pusty portfel. Możesz mieć willę i brak spokoju. Możesz mieć zdjęcia z jeta, ale nie mieć dokąd polecieć. Ty nadajesz temu wszystkiemu wartość, ale w imię czego? Czyżby w imię karmienia czy raczej ratowania swego przygniecionego ego? Od tego jest terapia i praca nad sobą a nie tworzenie alternatywnej rzeczywistości.

Nie chodzi mi też o to, by odrzucać przyjemności. Dążenie do tego, by żyć komfortowo to naturalna potrzeba ludzkości. Chodzi o to, by nie zamieniać życia w teatr pozorów. By nie mylić efektów z aspiracjami. Bo najpiękniejsze rzeczy jak niezależność, spokój, rozwój czy zdrowe relacje, nie wymagają logo, by błyszczeć. Natomiast wymagają naszego zaangażowania, czasu i energii. Szkoda byłoby zatem marnować te nasze cenne zasoby na działania zmierzające tylko po to, by zaimponować obcym osobom lub wzbudzić w nich zazdrość. Postaraj się zaimponować sobie poprzez osiąganie celów i pokonywanie trudności. Zaręczam, że rezultaty cieszą zdecydowanie dłużej od lajków.


Fot. www.pexels.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *