„Dom, który zbudował Jack” – film, który trudno polecić
Bardzo trudno jest polecać film, którego pokaz w Cannes opuściło tłumnie wiele osób. Film, który ukazuje sadyzm i próbuje manipulować widzami na poziomie intelektualnym. Film, który jest prowokacją w czystej postaci ubraną w ideologiczną i artystyczną otoczkę. Jednak podejmę się zadania zaciekawienia Was tym nietypowym obrazem, skoro mimo wszystko zdecydowałam się na seans i dotrwałam do napisów końcowych. Oto nowa produkcja kontrowersyjnego reżysera Larsa von Triera – „Dom, który zbudował Jack„, dla ludzi o mocnych nerwach.
Trzonem opowieści są morderstwa popełniane na przestrzeni 12 lat przez Jacka, czyli Pana Wyrafinowanego. Doprowadził do śmierci ponad 60 osób, aczkolwiek widzowie poznają szczegóły tylko wybranych aktów okrucieństwa krok po kroku. Obecność Umy Thurman w pierwszym morderczym incydencie podświadomie zbliża ten film do obrazów Tarantino. Poszłabym nawet o krok dalej, „Dom, który zbudował Jack” jest połączeniem krwistych scen, z których znany jest Tarantino z sadyzmem rodem z serii „Piła”. Jednak film niczym nie różniłby się od horroru, gdyby nie dodatkowe elementy. Pierwszy to argumentacja artystyczna. Pan Wyrafinowany próbuje ukazać swoje dokonania jako wyraz najwyższej sztuki, a z każdym kolejnym incydentem dąży do doskonałości. Drugim elementem jest polemika z Wergiliuszem, którą toczy przez cały czas trwania filmu, dobudowując narrację scenom i tłumacząc swoje postępowanie. Trzecim elementem jest nieustanna budowa domu przez Jacka, który szuka tworzywa spełniającego jego oczekiwania. Ten dom staje się metaforą jego całego życia, dlatego rozwiązanie akurat tego wątku może zaskoczyć. Na koniec pozostaje jeszcze motyw podróży po kręgach piekielnych jako dopełnienie „starań” seryjnego mordercy.
Matt Dillon w roli seryjnego mordercy i bezbłędnego manipulatora odnalazł się niebywale wiarygodnie. Zresztą inni aktorzy odgrywający jego ofiary potrafili wykrzesać z epizodów osobowość danej postaci i na tyle ją zbudować, byśmy zaczęli wierzyć w cały kontekst sceny. Niekiedy można się złapać na tym, że pewne kwestie czy sytuacje kierują się w stronę czarnego humoru. Za to należy docenić aktorów i montażystów.
Filmy Larsa von Triera zdecydowanie nie należą do łatwych w odbiorze. Dają ogromne pole do interpretacji, gdyż reżyserowi nie zależy na tym, by opowiedzieć historię od A do Z, lecz zszokować widzów artystycznie i zgwałcić intelektualnie. Powołuje się na kontrowersyjne ideologie dyktatorów (Hitlera), syndrom ofiary, prawa natury i głęboką wrażliwość zbrodniarzy. Po seanse filmu, choć wewnętrznie nie umiemy zgodzić się z poglądami Jacka, to nie jesteśmy w stanie odebrać mu jego racjonalnych argumentów. Oczywiście, że „Dom, który zbudował Jack” to niepohamowana prowokacja. Wraz z odruchem wymiotnym wychodzimy ze strefy bezpieczeństwa w kierunku wszystkich dzieł Larsa i poznajemy cierpienie, z istnienia którego zdawać sobie nie chcemy w poukładanym społeczeństwie.
Polecać czy nie polecać? No cóż – do odważnych świat należy.
„The House That Jack Built”/”Dom, który zbudował Jack” reż. Lars von Trier, gł rola: Matt Dillon.
Źródło zdjęć i fotosów: www.filmweb.pl