Przestań WINIĆ ŚWIAT za swoje problemy

by Dorota Leszczyńska

Przestań WINIĆ ŚWIAT za swoje problemy

Główna bohaterka filmu „Druhny” – Annie, to kobieta, której życie rozsypuje się na oczach widzów. Straciła ukochanego, jej cukiernia zbankrutowała, mieszka z dziwacznymi współlokatorami, wciąż boryka się z brakiem pieniędzy i nie potrafi ruszyć z miejsca. Kiedy jej najlepsza przyjaciółka Lillian ogłasza zaręczyny, Annie ma zostać druhną, ale szybko wpada w spiralę zazdrości i frustracji. Szczególnie w konfrontacji z perfekcyjną Helen, drugą druhną, która zaczyna przejmować inicjatywę i prym przyjaźni z Lillian. Zamiast zmierzyć się z własnym kryzysem, Annie zaczyna obwinia wszystkich w koło siebie. Lillian za zmianę i epatowanie cukierkowym szczęściem, Helen za to, że jest tak idiotycznie perfekcyjna, oraz zły los za popsute auto, kiepską pracę i fatalny w skutkach wyjazd panieński.

I właśnie wtedy do akcji wkracza Megan. Energiczna, lekko ekscentryczna i bezpośrednia siostra pana młodego, która nie owija w bawełnę i mówi Annie wprost:

Przestań winić świat za swoje problemy, bo tego nie toleruję.

To jeden z najbardziej przełomowych momentów w filmie, po którym następuje wewnętrzna przemiana głównej bohaterki. Dzięki oprzytomnieniu Annie wstaje z kanapy i zaczyna po kolei naprawiać wszystko to, co zepsuła swoją biernością i przerzucaniem odpowiedzialności na świat. Wzięła się w garść i udowodniła sobie, że jej życie wcale nie jest tak beznadziejne o ile zacznie rozwiązywać swoje problemy i dostrzeże bliskich, którzy dobrze jej życzą.

Jak to w filmie bywa, mamy upragniony happy end. Ale w realnym życiu rzadko trafiamy na tak bezpośrednią Megan, która nami potrząśnie na tyle, byśmy chcieli dokonać zmiany mentalnej. W zasadzie musimy sięgnąć dna, by poczuć dyskomfort twardego podłoża i podjąć w końcu działanie ku ocaleniu. Dlaczego zatem tak długo potrafimy żyć w bańce pretensji nim dojdzie do katastrofy? Odpowiedź na to pytanie nie jest komfortowa.

Druhny (2011), reż. Paul Feig

Nie dostaniesz Oscara za rolę ofiary

Zrzucanie winy to jedna z najbardziej kuszących ucieczek psychicznych. To jak fast food emocjonalny. Szybko przynosi ulgę, ale na dłuższą metę tylko pogarsza sytuację. Obwiniasz rodziców, że nie nauczyli Cię asertywności. Szefa, że nie widzi Twoich starań. Pogodę, że nie masz energii. Rząd, że wciąż mieszkasz w wynajmowanym mieszkaniu. Korki w stolicy za to, że stale się spóźniasz.

Tak, świat nie jest idealny. Ale winiąc go za wszystko, pozbawiasz się sprawczości. Robisz z siebie statystę w swoim własnym filmie. A przecież możesz być reżyserem. Ba! nawet montażystą: wycinać złe sceny, poprawiać dialogi, zmieniać zakończenia.

Wyobraź sobie, że Twoje życie to taki właśnie film, a nawet serial. I teraz co tydzień zbierają się widzowie, żeby oglądać twoje kolejne przygody. Czy będą kibicować komuś, kto wiecznie narzeka, że „życie jest niesprawiedliwe”? Czy raczej temu, kto mimo trudności wstaje rano, ogarnia chaos i łamie zęby na problemach, ale wciąż się doskonali nawet popełniając błędy? Ty wiesz komu sam/a byś kibicował/a…

Narracja ofiary to jednak tania telenowela. Narracja bohatera za to jest epicką opowieścią. Wybór narracji należy do Ciebie.

Uczciwość wobec siebie to najtrudniejszy wysiłek

Kiedy Megan mówi Annie, że ma przestać obwiniać świat, nie mówi tego z wyższością. Mówi to, bo wie, że prawdziwa zmiana zaczyna się od uczciwości wobec siebie. Od spojrzenia w lustro i zadania sobie pytania: „Co ja takiego robię, żeby pogłębiać ten problem?” To trudne pytanie. Czasem bolesne. Ale bez niego nie ruszysz dalej. Jak na ekranie, tak i w życiu: moment przełomu następuje, gdy bohater przestaje kłamać sam przed sobą o sobie.

Może brzmi to brutalnie, ale świat nie jest ci nic winien. Nie obiecywał, że będzie łatwo. Nie podpisywał umowy, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. I w tym właśnie tkwi wolność. Skoro świat nie ma wobec Ciebie zobowiązań, nie musisz na niego czekać. Możesz działać bez pozwolenia. Przestań oczekiwać, że ktoś cię „uratuje”, da szansę, zauważy. Zauważ się sam/sama.

To jak z czekaniem na autobus, który nie przyjeżdża. W pewnym momencie musisz po prostu zacząć iść pieszo. Może zajmie to dłużej, ale przynajmniej ruszysz z miejsca.

Jak podnieść swoją sprawczość?

Sprawczość to nie jest supermoc zarezerwowana dla ludzi sukcesu w garniturach ani dla bohaterek hollywoodzkich filmów. To coś znacznie bardziej przyziemnego. To codzienna decyzja, że nie jesteś tylko pasażerem wydarzeń, ale siedzisz za kierownicą. Nawet jeśli czasem jedziesz pod górkę, bez mapy i z zaciągniętym ręcznym.

Pierwszym krokiem do odzyskania wpływu nad własnym życiem jest zmiana sposobu myślenia. Zamiast pytać: „Dlaczego to mnie spotyka?”, zapytaj: „Co mogę z tym teraz zrobić?”. W pytaniu „dlaczego” tkwi żal i bezsilność, w pytaniu „co dalej”: siła i działanie. To drobna różnica w słowach, ale ogromna w skutkach.

Sprawczość zaczyna się w małych czynach. Nie musisz od razu naprawiać relacji z ojcem, zmieniać pracy i przebiec maratonu. Wystarczy, że codziennie zrobisz coś, co zależy tylko od ciebie, np. wstaniesz wcześniej, zadbasz o posiłek, wykonasz jeden trudny telefon, który odwlekasz od tygodni. Każde takie działanie to cegiełka budująca poczucie wpływu.

Ważne też, byś przestał wierzyć swoim wymówkom. Tak, swoim, bo najczęściej to nie świat cię powstrzymuje, tylko twój wewnętrzny głos, który mówi: „Nie dam rady, nie umiem, nie mam czasu, zacznę jak będzie lepszy moment.” Brzmi znajomo? Ten głos to sabotażysta przebrany za rozsądek. Sprawczość to umiejętność zrobienia kroku mimo niepewności. Nie musisz być gotowy już teraz, ważne żebyś wiedział/wiedziała, że dasz sobie radę.

Nie bez znaczenia jest też sposób, w jaki o sobie opowiadasz. Jeśli przez lata mówiłeś/aś sobie: „Ja to zawsze mam pecha”, „Zawsze coś schrzanię”, to trudno Ci będzie uwierzyć, że możesz coś zmienić. Dlatego zmień narrację. Przestań się nad sobą pastwić, marginalizować i odbierać moc. Możesz napisać nową wersję, w której jesteś nie tylko obecną, ale też aktywną osobą.

I na koniec wyrzuć perfekcjonizm do kosza. To on paraliżuje najbardziej. Wielu z nas nie zaczyna działać, bo boi się, że zrobi coś źle. Ale nikt nie zaczyna z mistrzostwem. Działanie zawsze jest nieporadne na początku. Sprawczość nie potrzebuje ideału, potrzebuje ruchu. Lepiej zrobić coś nieperfekcyjnie niż nie zrobić nic, czekając na „lepszy moment”.

Odzyskanie sprawczości to nie jednorazowa decyzja. To codzienna praktyka, tak jak mycie zębów. Czasem ci się nie chce, czasem masz wrażenie, że to nic nie daje, ale w dłuższej perspektywie zmienia wszystko.

Przestań winić świat, zacznij budować siebie

Nie chodzi o to, byś przestał/a czuć. Nie chodzi o to, byś ignorował/a trudności. Chodzi o to, byś przestał/a szukać winnych i zaczął/zaczęła szukać wpływu. Bo dopóki wierzysz, że twoje życie zależy od czegoś na zewnątrz, to nie masz nad nim kontroli.

Zamiast wmawiać sobie, że świat Cię skrzywdził, zapytaj: „Co mogę dziś zrobić, żeby było choć odrobinę lepiej?” Nie musisz od razu naprawić wszystkiego. Ale przestań psuć to, co możesz naprawić. Wstań. Otrzep się. I rusz do przodu. Nawet jeśli idziesz po omacku w ciężkich butach i ze śladami odcisków, to nadal Twój marsz. I nikt nie zrobi go za Ciebie.


Fot. www.pexels.com

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *