Czesi to ogromni szczęściarze, bo mają Pragę
Przeważnie samopoczucie w listopadzie nie sprzyja podróżom, ale za to dłuższy weekend mobilizuje do tego, by opuścić swój dom i ruszyć przed siebie. A taki 4-dniowy weekend przypadł właśnie przy okazji Święta Niepodległości. Do wyboru mieliśmy dwa miasta. Pierwszym, które braliśmy pod uwagę, był Berlin. Jednak ze względu na architekturę stolicy Niemiec, uznaliśmy od razu, że może być zbyt przytłaczający jak na tą porę roku. Drugim miastem była oczywiście czeska Praga – oddalona od Warszawy o ok. 700 km. Niby po sąsiedzku, ale wciąż była nieodkryta, co najwyżej odhaczona przejazdem. Trzeba było to w końcu nadrobić.
Hradczany
Hradczany – punkt, od którego należy zacząć swoją wędrówkę. Ze wzgórza rozpościera się niesamowity widok na całe miasto. W tej historycznej części Pragi znajduje się niebywały kompleks pałacowy. Ponoć Zamek Praski na wzgórzu jest największym tego typu na świecie pod względem zajmowanej powierzchni, ale nie dam sobie ręki uciąć za Wikipedię. Z pewnością jednak zachwyca swoją okazałością i od strony bramy głównej nieco przypomina Pałac Branickich w Białymstoku. Na terenie kompleksu zobaczyć można m.in. ogromną Katedrę św. Wita oraz urokliwą Złotą Uliczkę.
Most Karola
Most jak most, ale ten przeznaczony jest tylko dla pieszych (czytaj turystów). Poza tym łączy Hradczany ze Starym Miastem, co oznacza, że każdy musiał się tędy przejść. Stąd widać tak charakterystyczne budynki jak Teatr Narodowy ze złotym tarasem. Jednak to nie wszystko. Most Karola jest też zabytkiem samym w sobie. Upiększają go gęsto ustawione posągi a nocą oświetlają stare latarnie. Spacer nocą Mostem Karola przy blasku punktowych świateł to wręcz kwintesencja romantyzmu.
Stare Miasto
Na Starym Mieście aż roi się od Kościołów, zadbanych kamienic i zabytków klasy zero rodem z przewodników, ale kręte i wąskie uliczki prowadzą także w bardzo osobliwe lokacje. Za przykłady niech posłużą miejsca, na które natrafiliśmy przypadkowo. Pierwsze to Muzeum Maszyn Erotycznych, które znajduje się tuż przy Rynku Staromiejskim. Drugie to galeria sztuka, przed którą ustawiono instalację o fallicznych kształtach i tematyce. Trzecie miejsce to masońska brama do piekła, czyli stylizowany pub „Freemasonic”. Ten kontrast rodzi uzasadnioną konstatację, ale czyni stolicę Czech mniej skostniałą czy pruderyjną.
Atmosfera Pragi
Głównym celem podróży do Pragi nie było wcale zobaczenie wszystkich atrakcji turystycznych, jakie ma do zaoferowania to miasto. Nie chodziło nawet o dobre, czeskie pivo ani czekoladę Studentská’ą z bakaliami, którą notabene uwielbiam. Zależało mi, żeby poczuć atmosferę zachowanej mimo wojen starówki czy pałacu. Czesi mają niebywałe szczęście, że ten dorobek architektoniczny i historyczny nie uległ zniszczeniu. Dzięki temu my, weekendowi turyści mamy możliwość podziwiać Pragę i poczuć się, jakbyśmy trafili do jednej z baśni Braci Grimm. Zdecydowanie do powtórzenia.
Jedna odpowiedź
Byłam w Pradze w 2016 roku. Żadne miasto tak mnie nie zachwyciło <3