Luksus nie posiada loga, ale ma niestety swoją cenę
Co łączy torebkę Saint Laurent model Sac De Jour ze śmietanką kupioną w Żabce. Oba produkty kosztują majątek. Przynajmniej znaczącą przewyższają akceptowalną cenę rynkową. Bo zastanówcie się przez chwilę. Czy można kupić torebkę wydając mniej niż 10K, która spełnia swoje funkcje przenoszenia 100 przypadkowych elementów? Tak, ale jednak ktoś te drogie torebki sprzedaje i na tym zarabia. Czy możemy kupić taniej najbardziej pospolitą śmietankę gdziekolwiek indziej poza Żabką? Oczywiście. Ale właśnie na tym zarabia ten sklep. Na Twojej wygodzie, bo nie musisz lecieć do hipermarketu po jeden produkt.
Starsze pokolenie już dawno mówiło, że nam to się w głowach poprzewracało. Za dobrze nam – Millenialsom. Nie musieliśmy iść do szkoły pokonując Morze Czerwone ani syberyjską zamieć. W tym XXI wieku jest jakby luksusowo, ale tylko z pozoru. Tak naprawdę luksus to coś, do czego dążą wszyscy, ale niewielu jest na niego rzeczywiście stać.
Torebka Korsa to nie jest oznaka luksusu
Skoro już od torebek zaczęłam, to podzielę się tym, co może zrujnować dotychczasowe pojmowanie luksusu. To nie te modele torebek znanych projektantów i domów mody, które rażą logo na kilometr są najdroższe i najwyższej jakości. Tego typu dobra produkowane są dla osób, które pretendują do bycia częścią elity. Tak naprawdę nieważne jest to, jaką mają faktyczną wartość, lecz to że pozwalają się poczuć jak osoba bogata.
Wystarczy przypomnieć sobie złote sedesy oligarchów z Ukrainy, aby zaczął się unosić zapach nowobogactwa, o który właśnie mi chodzi. Śmieszy on nas dopóty dopóki sami nie uzmysłowimy sobie, że uganiamy się za torebką Michaela Korsa dostępną niemal na każdym rogu. Patrzysz na skład sukienki za kilka tysięcy z rażącym logo Balmain na biuście i Twoim oczom ukazuje się adnotacja na metce: 100% poliester. Powiało najtańszą sieciówką, ale taka jest niestety prawda na temat fastfashion dla klasy średniej.
Jest taki film Woodiego Allena pt. „Drobne cwaniaczki”. Główni bohaterowie trochę z przypadku stają się niezwykle bogaci. Jednak w tym momencie zaczyna się w ich życiu mały dramat. Wprawdzie mają ogrom możliwości, bo bariera finansowa została pokonana, to jednak wciąż czują się obco wśród ludzi porównywalnie majętnych. Reprezentują zupełnie inny gust, posiadają ubogą skalę doświadczeń chociażby kulturalnych, nie potrafią się adekwatnie wysłowić, a ich skala potrzeb wciąż kręci się wokół kwestii materialnych. Tak oto stoją w rozkroku: jedną nogą w przeszłości, którą dobrze znają, drugą w teraźniejszości, która ich przerosła. W konsekwencji nie należą ani do środowiska przeciętnych zjadaczy chleba ani do elity.
Jakość kosztuje więcej niż logo
Żeby być częścią danej grupy społecznej, nie wystarczy spełnić jedynie jeden warunek – posiadać markowe rzeczy. Cenzus majątkowy to jednak zbyt prymitywny wyznacznik, aczkolwiek przez wielu postrzegany za kluczowy. Zapominamy o szczegółach natury mentalnej, przyświecających wartościach czy podobnych doświadczeniach. Ale chyba trochę rozumiem o co chodzi w tej pogoni za byciem postrzeganym za bogatego. Wcale nie o to, by się rozwinąć i stać się rzeczywiście człowiekiem sukcesu, ale o to by nikt nie pomyślał, że jesteśmy biednymi nieudacznikami. W sumie to taki paradoks – biedni robią wszystko, żeby wyglądać jak bogaci, a bogaci kryją się ze swoim majątkiem.
Bottega Veneta, Alaia, Zimmermann – ktokolwiek słyszał o tych markach? Ich wielkiego loga nie uświadczycie na produktach, jednak spostrzegawcze oko odróżni je od innych dostępnych na rynku. Bottega Veneta znana jest ze swej charakterystycznej plecionki, z której tworzy torebki czy buty. Alaia stawia na surowy minimalizm kroju i funkcjonalność połączoną z ażurowym wykończeniem. Od Zimmermana kupisz przede wszystkim zwiewne sukienki z jedwabiu i innych naturalnych materiałów. Jakość, prostota i oryginalność charakteryzują te oto marki luksusowe. Zmieniają się fasony, ale pozostaje w nich coś ponadczasowego. Ubrania i dodatki tych marek to produkty premium, ale przynajmniej idzie za nimi jakość, choć bez bonusów w postaci zazdrosnych spojrzeń.
Jednak sugerowanie się wyłącznie marką to droga na skróty. Jesteśmy tak olśnieni historią, dorobkiem danego domu mody oraz samym marketingiem, że zupełnie zatracamy zdrowy rozsądek. Jeżeli będziemy wystarczająco wyedukowani na temat tkanin, krojów i doboru ubrań, jesteśmy w stanie znaleźć takich producentów, którzy oferują produkty wartościowe za rozsądną cenę. Ale przecież sama nauka i poszukiwania zajmują bardzo dużo czasu. Łatwiej jest wejść do znanego butiku i kupić tam reklamowane na billboardzie fatałaszki. A żeby zwiększyć skuteczność łowów i pokazać, że znamy się na modzie, wybieramy te najbardziej trendy z logiem. Tak to niestety widzę i bardzo jest mi szkoda osób, które nieświadomie wpadają w wir konsumpcjonizmu. Uważam, że kupowanie markowych produktów luksusowych ma sens, ale wyłącznie pod kątem inwestycyjnym, gdy idzie za nimi tzw. „resale value”. Dotyczy to głównie torebek, biżuterii czy sportowych samochodów – to jednak temat na zupełnie inny wpis.
Jaka jest zatem cena luksusu?
W żadnym razie luksusem nie nazwałabym sytuacji, w której wciąż czujesz presję, by udowodnić światu swoją wartość. Błyszczysz jakby ktoś rzucił na Ciebie pudełko brokatu i potrząsasz zegarkiem, aby wszyscy zauważyli tarczę, a wychodzisz przecież tylko po ziemniaki do warzywniaka. Stajesz się jak słup reklamowy, z którego łatwo wykalkulować, ile kosztował cały outfit. W cholerę dużo. Przynajmniej tak się wydaje. Nieważne, że buty uwierają. Zakładając sweter z poliestru czujesz się jak w saunie, ale przecież ma ten pożądany napis. Nieważne co masz w głowie, ile znasz języków, czy byłeś/byłaś kiedykolwiek za granicą czy w teatrze. Tego przecież nie widać na pierwszy rzut oka. Ale wyjdzie z czasem…
Luksus to sposób myślenia. Dążenie do jakości dla siebie, a nie dla oczu innych. Luksus to możliwość doświadczania, tego co oferuje nam świat. Luksus to spokój. Że po włożeniu sukienki nie spocisz się w niej jak szczur w studzience kanalizacji. Ale również że masz poduszkę finansową i nie musisz się zastanawiać czy stać Cię na wołowinę czy tylko na parówki. Spokój daje wolność: wyboru, myślenia i oceny sytuacji.
Zapłata za taki luksus jest jednak większa niż przyłożenie karty kredytowej do terminalu. Bo oznacza podążanie swoją drogą i wyzbycie się potrzeby ciągłej walidacji ze strony innych. Tobie ma być dobrze samemu ze sobą i Twoim najbliższym. Jakość się obroni, a wiedza zostanie z Tobą przez lata. Dlatego miej swój styl, noś się z klasą, czuj się komfortowo i wartościowo, ale przede wszystkim nie zapominaj o ubogacaniu swojej głowy.