Co innego widzimy, co innego czujemy, co innego robimy
Sprzeczność to nasze drugie imię. A trzeba wiedzieć, że potrafimy kłócić się ze sobą w najdrobniejszych kwestiach nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Zupełnie nie potrzebujemy do tego drugiego człowieka, bowiem toczymy batalię z własnymi demonami, które duszą się pod powierzchnią naszej skóry i dyszą wydając z siebie niemiłosierne jęki. Odgłosy żalu, krzyki niezgody czy wycie z bólu dają o sobie znak w najmniej spodziewanych momentach. Wewnętrzna kłótnia sprawia, że zaburza nam się obraz tego, co widzimy i odczuwamy, a w konsekwencji robimy, coś za co potępilibyśmy kogoś innego, ale nie siebie. Bardziej niż o hipokryzji chciałabym pomówić o przepaści między tym, za jakiś się uważamy, a tym, jacy tak naprawdę jesteśmy.
Co innego widzimy
Punkt widzenia zmienia się od punktu siedzenia – niby oczywiste, a wciąż nam to umyka. W teorii jesteśmy naprawdę świetni, natomiast w praktyce idziemy na zderzenie czołowe wciąż będąc przekonanymi, że postępujemy słusznie. Powiem jak ja to widzę. To tak jakby nieomylny nauczyciel podstaw przedsiębiorczości na jedynym etacie w liceum stawał się mentorem w zarabianiu kilkudziesięciu milionów rocznie na własnym biznesie. Bez urazy do kadry i szkolnictwa, to jednak odczuwacie tutaj pewien pozbawiony logiki zgrzyt. Przedsiębiorczości może nauczać ktoś, kto w ten sposób zarabia, bo tylko ta osoba ma właściwą percepcję – jest w ogniu zdarzeń, ma za sobą doświadczenia, sukcesy, ale i porażki. I tak oto pojawiamy się nieświadomi my. Życie codziennie widzimy jak przez mgłę, więc często zamiast nauczyć się poruszać w tych niesprzyjających warunkach i poznać zasady gry na własnej skórze, to przez szybę w oknie wskazujemy palcem „o, tam na pewno jest coś dobrego, a tam to czeka samo zło”. Uważamy się za tych nieomylnych nauczycieli, a nawet nie wyjrzymy nosem zza szyby.
Co innego czujemy
Emocje potrafią nami rządzić i uprzykrzać codzienność. Bulwersujemy się, gdy ekspedientka w sklepie z miną na skraju rozgoryczenia i rozpaczy podaje nam skrzydełka z kurczaka, jakby jej samej skrzydła opadły. Natomiast, gdy sami mamy gorszy dzień oczekujemy, że inni będą nad nami skakać, przynosząc belgijskie czekoladki z różową wstążką i zabawiać żarcikami z uśmiechem na ustach. Skoro oczekujesz wyrozumiałości oraz cierpliwości innych wobec Ciebie, gdy zgrywasz zołzę lub chama, dlaczego sam nie potrafisz tolerować takiego zachowania wśród innych ludzi? Bo najbardziej drażnią nas wady, które odbiją się w innych jak w krzywym zwierciadle. No tak, mój ból jest mojszy, moja sytuacja wyjątkowa, i nikt nie cierpi tak samo jak ja w tej chwili. Tak Ci się tylko wydaje, bo w grę wchodzą przecież Twoje uczucia, ale tak się składa, że inni też je mają. Nie zwalaj całej winy za swój podły nastrój będący na poziomie -100 na osoby trzecie. W swoim świecie emocji i uczuć jesteś najważniejszym ogniwem, co zresztą może powiedzieć każdy. W takim razie nie jesteś ewenementem na skalę globalną. Jednak możesz nad tą swoją sferą popracować, bo masz realny wpływ na to jak odbierzesz to, co Ci się przydarzy. Gdy w końcu zdasz sobie sprawę z tego, że odpowiadasz za swoje emocje, bo inaczej zaczynasz interpretować rzeczywistość, staniesz się o niebo spokojniejszy i radosny.
Co innego robimy
Łatwiej jest nam krytykować innych i pouczać ich jak powinni żyć, niż pochylić się z troską i refleksją. Często dziwi nas zachowanie lub decyzje innych, ale jak rzadko zastawiamy się, jakimi pobudkami kierowała się dana osoba – co było dla niej ważne, jakie wartości wyznaje, co przez to chciała osiągnąć. Nie zamierzam w najbliższej przyszłości zrobić sobie żadnego tatuażu, ale nie mam nic przeciwko wytatuowanym ramionom kelnerki, choćby i miała wypisane bzdury z błędami ortograficznymi. W sumie niech każdy robi co mu się podoba, o czym marzy (może dziewczyna przepada za błędami i niuansami słownymi), co uważa w jego mniemaniu za dobre lub piękne, pod jednym jednak warunkiem. Niech nie ingeruje w wolność innych. Przestajesz jeść mięso, ryby, jaja i zostajesz weganinem – super, nic mi do tego, dlatego także w ramach rewanżu nie zaglądaj mi do talerza. Tak byłoby zdecydowanie prościej. Jednak narzucanie pewnego schematu (stereotypu) porządkuje otaczający świat – to jest jeden z powodów tworzenia się norm społecznych, a w konsekwencji także norm prawnych. Łatwo zauważyć osobniki wymykające się spod kontroli, które wychylają się ponad i odcinają się od przeciętności. Ale czy 4 kolczyki na dolnej wardze oznaczają wrogość i aspołeczność? A czy uczęszczanie do Kościoła co tydzień i przyjmowanie Komunii świętej czyni z człowieka wzór cnót? W tym miejscu pozostawiam pole do rozważań.
***
Tak na koniec – nikt nie jest idealny. Wciąż pracuję nad moimi strzępami sprzeczności i z tego miejsca życzyłabym autorefleksji również innym.