Gdy uświadamiasz sobie, że kolorowo nie jest…

by Dorota Leszczyńska

Gdy uświadamiasz sobie, że kolorowo nie jest…

W piaskownicy wszystko wydawało się łatwiejsze. Rodzice dali Ci do rąk plastikowe grabki i wiaderko z uchwytem, a czasem nawet stawiali za Ciebie babki z piasku. Gdy znudziło Ci się budowanie zamku, wystarczyło, że jednym ruchem dłoni zrównałeś z ziemią fortyfikację jakby jej nigdy nie było i jak gdyby nigdy nic przechodziłeś do kopania tunelu do ścigania się resorakami. Podczas sprzeczek z kolegami o to, komu przypadnie najlepsza pod względem strategicznym część piaskownicy, wystarczyło, że ze łzami w oczach poskarżyłeś się Pani Przedszkolance. To było takie proste, by osiągać to, czego się właśnie zapragnęło. W piaskownicy miałeś wszystko od razu. Bez wysiłku. Bez czekania. Bez konsekwencji. Bez kompromisów. Lecz w końcu musiałeś opuścić ową piaskownicę i zacząć żyć na swój rachunek. Uświadomiłeś sobie, że kolorowo nie jest…

Lodówka sama się nie zapełni w cudowny sposób takimi tam organicznymi marchewkami i tą ponoć przereklamowaną argentyńską wołowiną. Mieszkanie samo się nie posprząta, a sprzątaczka nie przyjdzie z mopem w ramach akcji charytatywnej „Ratujmy naturalne środowisko leni”. Rachunki same się nie opłacą pomiędzy północą, a drugą butelką wina. Powierzone w pracy zadania same się nie zrobią; mają tak zwłaszcza te z deadlinem na wczoraj. Związek sam się nie zbuduje, gdy co tydzień wymienia się kolejne modele na nowe. Nawet raty za najnowszego iPhona, którego trzeba było upolować przed innymi, same się nie spłacą. Jedyne co się może samo zrobić to brzuch, tyle że nie ten z zarysowanymi żeberkami kaloryfera, a bardziej przypominający znany z zajęć finess: bosu (przyrząd gimnastyczny wyglądający jak przecięta w połowie kula o miękkiej, elastycznej i gumowej powłoce). 

Oczywiście dalej mógłbyś żyć w przeświadczeniu, że jakoś to będzie. Rodzice zamiast grabek kupią Ci mieszkanie, a nawet Ci je urządzą i wyposażą. W końcu skąd mógłbyś wiedzieć, że będzie Ci potrzebny durszlak do odcedzania makaronu. Nie będziesz musiał nawet wychodzić z mieszkania, bo stanie się ono Twoim centrum dowodzenia i zarządzania światem. Zamówisz sobie chinola przez internet i, by życie nabrało dramatu, wykłócisz się o to, że realizacja zamówienia trwała o 3 minuty dłużej niż zakładane 30 minut. W sumie to jest jeden z powodów, dlaczego zraziłeś się do AliExpress i tego, że zamówiony towar przestawał Ci się podobać i okazywał się zbyteczny (o ile w ogóle pamiętałeś, że go zamówiłeś).  W swoich czterech kątach możesz robić co Ci się żywnie podoba. Śpiewać godzinami arie pod prysznicem, ale i testować umiejętności oratorskie kolejnych koleżanek z Tindera, z którymi nie trzeba się umawiać na randki. Powiem więcej. Nawet nie musisz z nikim obcym rozmawiać, zagadywać w windzie czy podrywać na żywo, bo wystarczy Ci w zupełności kontakt z Twoim telefonem. Jednak ten prosty i piękny świat potrafi runąć jak domek z kart – wystarczy zabrać jedną damę lub jokera. Gdy zostajesz odcięty od źródła finansowania, pozbawiony wsparcia innych, ktoś zaczyna od Ciebie wymagać, a nie Tobie pobłażać, i w końcu musisz liczyć wyłącznie na siebie oraz swoje umiejętności, uświadamiasz sobie, że nie jest kolorowo.

Przyzwyczailiśmy się do tego, że w swojej wyjątkowości mamy dobra i szczęście na wyciągnięcie ręki. Jeżeli coś wymaga wysiłku, a cel jest zbyt odległy, to odpuszczamy. Działamy w przekonaniu „Dzisiaj się wysilam, więc najdalej jutro chcę mieć nagrodę”. Stąd większość start-upów nie doczeka pierwszej rocznicy założenia. Relacje są coraz bardziej powierzchowne i nastawione wyłącznie na przyjemne spędzanie czasu, a kończą się przy pierwszym pojawiającym się problemie. Blogi odchodzą w zapomnienie po 3 miesiącach od ich hucznego powstania, przez co stają się sieciowymi widmami. I wiesz dlaczego nie jest tak kolorowo, jak bywa na początku? Bo niestety należy uzbroić się w cierpliwość i powoli budować teraźniejszość, ale i przyszłość, koncentrując się przede wszystkim na celu, a nie trudnej drodze do pokonania. Oddalona gratyfikacja boli, a nawet frustruje. Nie zliczę tych momentów trwających czasem tygodnie, a czasem lata. Z pewnością będą mi towarzyszyć do końca moich dni. Lecz takie jest życie – po kryzysach przychodzi hossa, jak w cyklu koniunkturalnym. Cholerna, ustawiczna praca – nie zrobi jej za Ciebie nikt poza Tobą samym. Praca nad sobą, praca nad szlifowaniem umiejętności, praca nad związkiem, praca nad zbieraniem doświadczenia, praca nad tym, bo nie martwić się o stan finansów czy zdrowia. Oczywiście jeżeli, chcesz coś w życiu osiągnąć, tworzyć z kimś trwały i mocny związek/rodzinę, zrealizować marzenia, zbudować domowe ognisko, być szczęśliwym, pełnym wigoru i otoczonym kochającymi ludźmi człowiekiem. Akurat tak się składa, że ja tego chcę. Ty wcale nie musisz.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *