Piękne powitanie jesieni
W tym roku jesień witam w progu tak, jak na to zasługuje: z katarem, bolącym gardłem i gorączką. Dodam, że powitanie rzeczywiście udało mi się zorganizować z pompą, bo nawet zaprosiłam o północy karetkę pogotowia do swego domu. Fakt, samoleczenie czasem nie popłaca, niemniej jednak sezon depresyjno-chorobowy uważam za uroczyście otwarty.
Co tak naprawdę najbardziej nas irytuje w jesieni? Doskwierający chłód i przenikająca do kości wilgoć, o której zapomnieliśmy podczas słonecznych wakacji. Marzymy o tym, by zwinąć się w kłębek pod kocem z gorącą herbatą z miodem w dłoniach. Jeszcze lepiej, gdy do tego pakietu dołączymy naszą drugą połówkę, ale pod warunkiem, iż nie będzie się rozpychać pod kocem i skutecznie ogrzeje nasze zmarznięte stopy. Absolutnie powinniśmy zapomnieć o wyciąganiu czekoladowych lodów z zamrażalnika, chociaż chrapka na słodkie daje o sobie znać. Co gorsza, to zamiłowanie może odbić się niekorzystnie na naszej figurze, którą skrzętnie będziemy skrywać pod rozciągniętym swetrem. Przy okazji znowu na zgrabnych damskich udach pojawi się pomarańczowy jegomość – na walkę z nim za pomocą kremu o działaniu chłodzącym raczej zdecydują się masochistki.
Powszechnie wiadomo, że siedzenie bez ruchu aktywuje cześć mózgu odpowiadającą za uczucie głodu, zatem na jesień należy uzupełnić swoje zapasy i kontrolować, by kuchenne szafki oraz lodówka nie świeciły pustkami. Przyprawy będą miały używanie – zwłaszcza chilli, imbir i cynamon. W końcu zacznie się gotowanie na potęgę od zup, poprzez pieczyste, a na sałatce jarzynowej kończąc. Będzie dużo, sycąco i pożywnie, bo przecież nie da się cały rok żyć na sałacie w naszej szerokości geograficznej. I nikt mi nie powie, że majonez nie jest najbardziej uniwersalnym sosem na świecie. Jesieni, dzięki Ci za to!
Muszą zmartwić, nie wszystkie zjadane w nadmiarze kalorie posłużą nam do ogrzania sfatygowanego chłodem organizmu. Niestety tą nadwyżkę wypada spalać na bieżąco, by nie dopadło nas rozczarowanie na tydzień przed Sylwestrem. Oj trudno znaleźć motywację, gdy za oknem robi się coraz ciemniej, a otoczenie szarzenie w zastraszającym tempie. Pocieszę, że najtrudniej będzie przez 30 dni listopada, bo już w grudniu podnoszą nas na duchu kolorowe świecidełka i perspektywa nadchodzących świąt. Także radujmy się jeszcze wrześniem i październikiem póki możemy; to typowa taktyka obronna, pokazująca, że lepiej cieszyć się z tego co teraz, bo będzie gorzej.
Myśląc o jesieni, mam w głowie tylko pracę i nowe zadania do wykonania. Może to jest właśnie klucz do uporania się z jej negatywnymi skutkami, oddziałującymi na naszą psychikę i fizyczność. Odkąd pamiętam jesień oznaczała u mnie jakieś nowe rozdanie, dlatego większe znaczenie odgrywały plany układane w tym czasie niż postanowienia na Nowy Rok. Myślę, że damy radę przebrnąć przez zimno, szarówkę, gorszy nastrój i zarazki. Zalecam, więc dużo witaminy C., pożywnego jedzenia, rozgrzewającego ruchu i uśmiechu, czyli najprostszego poprawiacza samopoczucia.