W czterech ścianach
Jesteś sam jak krzyż na ścianie i zdaje Ci się, nawet to cierpienie jest Tobie bliskie. Jedyne co Cię nawiedza, to nadciągający termin, a przeprowadzane rozmowy przybierają formę konwersacji z ekranem komputera. Oto współczesny świat zamknięty w czterech ścianach.
Ależ to frustrujące, gdy zdajesz sobie sprawę z faktu, że praca nie ma swego początku i końca, lecz twa bez przerwy. Nawet podczas snu natłok myśli nie pozwala przeżyć romansu na luksusowym statku w trakcie rejsu po Morzu Śródziemnym. Co najwyżej czeka Cię wypadnięcie za burtę do morskiej wody w ramach kary za niewywiązywanie się ze swych obowiązków. No i jesz później to śniadanie, a w ustach czujesz sól i wodorosty, więc zgaga nie opuści Cię do końca dnia. Nie ma to jak nastroić się o poranku…
Zegarek zdecydowanie nie jest sprzymierzeńcem i na dodatek śledzi Cię na każdym kroku. Przy łóżku, pod telewizorem, na froncie piekarnika, w przedpokoju, na pasku startowym i co jeszcze na smartfonie, smarwatchu i całym tym ustrojstwie. Dopada Cię absurdalna myśl, że z chęcią rozstałbyś się z tymi wszystkimi czasomierzami w zamian za sam czas.
To czego nie da się wyjaśnić logicznie, to zmniejszanie się jednostek czasu na pracę przy jednoczesnym zwiększaniu się przerw na kawę czy herbatę albo na sprawdzenie maila, bądź podlanie kaktusów, które i tak są sztuczne. Einstein miał rację, że czas to pojęcie względne, ale w teorii względności trudno upatrywać odpowiedzi na obecny stan.
Zachodzę w głowę, dlaczego przeciętny człowiek musi odgrywać ten codzienny teatrzyk. Czy jako aktorzy jednej roli daliśmy się wciągnąć w scenariusz skopiowany z niskobudżetowego obyczajowca wyreżyserowany przez nieznany z imienia i nazwiska system? Jak widać od czasów Nietzschego mało się zmieniło. Zastygli jak masa, przyzwyczajamy się do pewnych standardów i tracimy odwagę na coś więcej.
Skoro masz pracę, która jest spełnieniem Twoich marzeń, na litość, nie zgrywaj z siebie cierpiętnika. Skupienie całej swej energii na jednym celu, odrywa od rzeczywistości bardziej niż snapchat. Zamykasz się w domu i zamiast odpocząć analizujesz, kombinujesz, obmyślasz strategię. Wcześniej czy później to zachowanie wypali cały Twój potencjał. Nie umiesz się odciąć, to postaw szlaban.
Chociaż, czyżby to był kryzys innego rodzaju? Te chore projekty, które masz na wczoraj, wcale Cię nie jarają. Ciało szybciej od Ciebie sygnalizuje narastającą niechęć to Twoich poczynań poprzez migreny, zaparcia, spocone dłonie, bezsensowną paplaninę połączoną ze stanami otępienia. Impuls, który kazał Ci obrać tą, a nie inną ścieżkę kariery, równie dobrze mógłby kazać Ci skoczyć z 30 piętra z nadzieją, że pofruniesz. Banalne nie jest to, że staramy się sprostać oczekiwaniom innych lecz to, że mało kogo obchodzi przeciętniak walczący z każdym dniem.
Tak, jestem beznadziejnym przypadkiem, który zasługuje na populistyczną krytykę. Nienawidzą mnie Ci, którzy nie mogą przeżyć mojego pisania, fotografowania, gotowania, trenowania i podróżowania. Powinnam być zdeptana jak owad. Aczkolwiek moje życie ma się nijak do utyranego żywota żuka gnojonada turlającego przed sobą swą kulę albo żerującego na czyjeś kwawicy komara.
Tak się składa, że robię coś, co ma sens i sprawia, że chcę wstać rano z uśmiechem na ustach. A Ty?
Jedna odpowiedź
Brawo. Gratulacje dla autora