Spokojnie, w końcu to Białystok
Należy przyznać, że Białystok jest spokojnym miastem, czego ostatnio nie mogę powiedzieć o sobie. Moja dzisiejsza migrena świadczy o tym, że znowu przesadziłam z zarywaniem nocy, albo po prostu dużo terminów zwaliło mi sie na głowę w jednym momencie. To był intensywny luty, a marzec chyba wcale nie zwolni.
Mam za sobą kilka wyjazdów, leczenie antybiotykiem, imprezę urodzinową, dwa napisane artykuły, kilka abstraktów referatów na piśmie bądź jeszcze w głowie, przelewy na opłaty konferencyjne, zmianę operatora, problemy z internetem i kilka pomniejszych obowiązków oraz nieszczęść. I jak to bywa w życiu sytuacje przyjemne przeplatały się z kłopotami. To się również złożyło na mniejszą liczbę wpisów, nad czym ubolewam. Trochę jestem zmęczona tym krótkim miesiącem, ale może jest to wina tej pory roku…
W marcu Białystok będzie się musiał mną dzielić z Łodzią, Warszawą, Toruniem i pewnie jeszcze z innymi miastami – plany w końcu trzeba tak nagle zmieniać. No cóż, podróżowanie pociągami będzie nieuniknione; a z Białegostoku wszędzie jest tak daleko. Niedogodności transportowe oby wynagrodziły mi zastane atrakcje, towarzystwo, wiosenna pogoda oraz ciekawe konferencje.
Zapomniałabym wspomnieć o tym, że rozpoczęłam drugi semetr na studiach doktoranckich. Także pomimo małej ilości zajęć, czeka mnie systematyczna praca. A przecież sam doktorat również czeka, aby się nim zająć.
Nico pesymistyczny wydźwięk mojego wpisu mogę uzasadnić jedynie zmęczeniem. Jak na razie potrzebuję się jutro wyspać. Marzę o tym, by głowa przestała mnie boleć. Czego i Wam życzę.