Nie jedz tłuszczu mówili… Wiele kłamstw i bezwzględna prawda na temat odchudzania

13704182_272972473059156_1560481696_n1

Tyle herezji krąży we wszechświecie, na które dajemy się nabierać, i dotąd w nie wierzymy, dopóki sami na sobie nie wypróbujemy, na ile są prawdziwe. Wciskają nam diety cud, genialne przyrządy, innowacyjne metody, zapomniane ziołowe receptury, tabletki spalające za nas oponkę i wiele więcej. Temat odchudzania i pogoni za wymarzoną sylwetką (częściej za odpowiednią wagą niż figurą) jest kolokwialnie mówiąc klikalny. Z tego zrodził się cały biznes, bo gdzie jest popyt, tam jest i podaż.

„Nie jedz po 18!”, „Stosuj głodówkę, a oczyścisz organizm!”, „Pij 3 litry wody dziennie!”, „Nie jedz słodyczy!”, „Pij kawę, jeżeli poczujesz głód!”, „Odstaw owoce!”, „Zakładaj gorset!”, „Ogranicz spożywane kalorie i tłuszcz”, „Porzuć węglowodany”, „Jedz sałatki zamiast pełnego obiadu!”, „Pij herbatki przeczyszczające!”, „Trenuj codziennie!”, „Odstaw ziemniaki!”, „Pij koktajle maskujące głód!”, „Łykaj tabletki na odchudzanie!”, „Uprawiaj 3-minuty trening przez miesiąc, a zobaczysz piorunujące efekty!”, „Jedź wyłącznie białko! I warzywa”…. Mogłabym tak wymieniać bez końca. Amerykanin powiedziałby „Bullshit!”, z czym się absolutnie zgadzam. Wiecie, co tak naprawdę zadziała? Zadbanie o trzy sfery jednocześnie, a są to:

  1. Zmiana niezdrowych nawyków w odżywianiu na stałe.
  2. Zrównoważona aktywność fizyczna.
  3. Dobra kondycja psychofizyczna – sen, odpoczynek, stabilność emocjonalna, radość.

Takie proste, a jak trudne do zrealizowania przez wielu. Niestety zapracowaliśmy na nadprogramowe kilogramy, więc teraz by je zrzucić na dobre nie wystarczy wypowiedzieć magiczne abrakadabra. W końcu oprzytomnijmy, skoro w ciągu nocy nie przytyliśmy 10 kilogramów, to i w mgnieniu oka tych kilogramów nie zrzucimy.

Chciałabym się dzisiaj pochylić przede wszystkim nad pierwszym z trzech warunków racjonalnego odchudzania. Zmiana niezdrowych nawyków w odżywianiu na stałe wymaga podjęcia przez nas świadomej decyzji o przemeblowania swego życia i podporządkowaniu go stałym zasadom zdrowego odżywiania. Co z tego, że podejmiemy się nieludzkiego wyzwania jakim jest przejście na drakońską dietę czy nawet głodówkę, skoro po osiągnięciu celu (a częściej już na samym początku się złamiemy) i powrócimy do choćby takiego jedzenia fastfoodów na co dzień i popijania wszystkiego colą. Czeka nas utrata zdrowia i efekt jojo. Wyobraźmy sobie dietę na całe życie, z którą się dobrze czujemy, a przy tym jest ona zdrowa i jej stosowanie nie powoduje u nas nieustannego ssania w żołądku ani tęsknoty za smakołykami (bo pozwalamy na nie sobie od czasu do czasu). Fantastycznie jest zmienić na tyle niezdrowe nawyki, żeby już nie tęsknić za przetworzonym jedzeniem pełnym konserwantów i wypełniaczy.

Potrzebujemy białka, tłuszczu, węglowodanów, witamin, mikro- i makroelementów. Jeżeli całkowicie wyeliminujemy jakiś element z naszego menu, zaburzymy prawidłowe funkcjonowanie naszego ciała i umysłu. Jednak węglowodany węglowodanom nie równe, dlatego należy przekonać się do tych dobrych wyborów. Biała bułka nie śni mi się po nocach, ale za to nie odmówię sobie pysznych płatków jaglanych na mleku z bakaliami na śniadanie. Nawet polubiłam znienawidzoną wątróbkę. Wypracowałam to sobie. Zdrowe odżywianie ma taką przewagę, że nie jest monotonne, w nim ciągle się coś zmienia, jest mnóstwo barw i smaków, ale musimy chcieć się o tym przekonać. W diecie na całe życie nie wieje nudą i nic nas tak naprawdę nie ogranicza, bo my nie czujemy, żeby ktoś nas maltretował. Przede wszystkim musimy słuchać i poznać nasze ciało – znaleźć na nie jakiś sposób. Dlatego na początku drogi należy zacząć dużo czytać o odżywianiu, o wartościach odżywczych produktów, zacząć samodzielnie gotować, przyrządzać nowe przepisy, może nawet zaczerpnąć wiedzy od specjalistów, generalnie uczyć się czym tak naprawdę jest dla nas jedzenie i jaki ono ma wpływ na nasz organizm. Warto odkrywać: jakie produkty nam służą i smakują, w jaki sposób rozkłada się nasze zapotrzebowanie energetyczne w ciągu dnia (czy miewamy wilczy apetyt, czy jemy regularnie, kiedy odczuwamy największy głód), czy zajadamy stresy i czy podjadamy bezmyślnie. Każdy z nas jest inny, więc nie ma czegoś takiego jak uniwersalny jadłospis dla każdego. Chcąc być szczupłym i zdrowym należy dokonać analizy samego siebie – czytaj: wsłuchać się w siebie.

Niektórzy zazdroszczą innym szczupłej sylwetki. Ludzie z mego otoczenia myślą, że wielu produktów sobie odmawiam przez zaciśnięte zęby, trzymam się jakiejś restrykcyjnej diety odmierzonej co do grama, łapię się za gotowce typu „light” czy bez przerwy liczę kalorie. W takim razie, kto miałby zjadać moje wypieki, których przepisy można zobaczyć na stronie, jak nie ja sama? Racja, nie jem glutenu, ale to akurat już weszło mi w krew, jak poranna kawa.  Jem wszystko, ale będąc tego w pełni świadomą. W mojej głowie nie świdruje mi myśl: „dzisiaj to ostatni raz tak poszaleję, a od jutra ścisły harmonogram i w ciągu dwóch tygodni schudnę 3 kilogramy”. Jeżeli mam ochotę na coś słodkiego, to daję organizmowi to, czego potrzebuje – cukier. Jednak nie byle jaki cukier.  Dlatego sięgam wtedy po owoce, gorzką czekoladę  (którą kocham), sezamki czy chałwę. Nie pożeram tych frykasów bez opamiętania, więc nie muszę jeść do momentu, aż skończy się przysłowiowa tabliczka czekolady, a bardziej zaspokajam potrzebę chwili. To też jest kolejny problem obecnych czasów, że jedzeniem chcemy sobie zrekompensować smutek, poprawić samopoczucie, aby w ostateczności znienawidzić siebie i to potworne jedzenie. Choć jest to temat na osobny artykuł, dodam tylko jedno. Nie czyńcie nigdy jedzenia swoim wrogiem, lecz sprzymierzeńcem, a do współpracy zapraszajcie głównie przyjaciół.

Szczerze mówiąc, dopiero, gdy nie myślałam o odchudzaniu, ale koncentrowałam się na swoim dobrym samopoczuciu i zdrowiu, na wadze ubyło sporo kilogramów w przeciągu kilku miesięcy. Mądre, zrównoważone, pozbawione skrajności odżywianie opłaca się w dłuższej perspektywie. Nasze ciało również przeżywa swoje stresy w momencie, gdy narzucamy mu jakiś wynaturzony kierat, dlatego tak dużo osób rezygnuje z diet odchudzających, bo nie są w stanie przeżyć obniżenia nastroju spowodowanego przez nadprodukcję kortyzolu (hormonu stresu). Ponadto prawdopodobnie uzależnili się od sporej dawki cukru dostarczanego systematycznie, dzięki któremu mózg zaczynał produkować serotoninę (hormon szczęścia).

Wierząc w brednie na temat diet cud, oczyszczających głodówek, niekonwencjonalnych terapii i genialnych specyfików na odchudzanie kierujemy nasz organizm w niebezpieczne tryby mogące popsuć naszą naturalną przemianę materii To, co spowalnia nasz metabolizm i tym samym wpędza w otyłość, to wspomniany już kortyzol, ale także następujące czynniki takie jak: głodzenie organizmu, nieregularne posiłki, niezrównoważone porcje, złe nawodnienie, zbyt mała lub zbyt wysoka ilość błonnika w diecie, jakość spożywanych produktów (a nie do końca ich kaloryczność), zbyt częste korzystanie z produktów przeczyszczających (one zaburzają naturalną perystaltykę jelit), brak ruchu w ciągu dnia (nawet jeżeli ciężko trenujemy na siłowni), za mało snu i odpoczynku. Szukanie balansu w życiu to jest klucz do wymarzonej figury, dobrego samopoczucia i zdrowia.

Tak, jestem szczęśliwa, zdrowa i w pełni akceptuję to, jak wyglądam. Przeszłam długą drogę zanim odkryłam ten MÓJ sposób na siebie, ale dzięki temu nie boję się o przyszłość, bo pracują na nią każdego dnia. I wiem, że tak będzie już do końca.

Prawda jest taka: nie ma cudów.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *