Crossfit – morderczy workout
Stosunkowo niedawno ten rodzaj treningu stał się bardzo popularny. Został wymyśłony w 1997r. w USA w garażu, a już kilka lat później trafił do wielu siłowni i klubów fitness w całych Stanach. Od około 4 lat mówi się o nim w Polsce, ale skąd ten zachwyt i popularność?
Celem treningu jest to, by po godzinie intensywnych ćwiczeń słajać się na galaretowatych nogach i niemalże ciągać nosem po parkiecie z wycięczenia. Trener ma wyciskać ostatnie soki, a zamiast chwalić z postępów ma zmuszać nas do dodatkowych powtórzeń i większych obciążeń. Nie dziwi więc fakt, że idea crossfit-u rozwijana jest w jednostkach specjalnych, sekcjach wojskowych i tajnych służbach. Tylko czy taki trening może przeżyć zwykły śmiertelnik? Okazuje się, że tak i nawet z uśmiechem na ustach.
Program treningowy wygląda następująco. Na początku jest standardowa rozgrzewka wszystkich partii ciała. Następnie trener przedstawia WOD (work-out-day) na dzisiejsze zajęcia: rodzaje ćwieczeń, ilość powtórzeń, intensywność obciążeń. Jest to cecha charakterystyczna crossfit-u, że następuje rotacja aktywności tym samym nie popadamy w rutynę. W ciągu około 30-40 minut pod okiem trenera realizujemy WOD, liczy się technika, intensywność i szybkość wykonywanych ruchów. Robimy po 100 powtórzeń wymachów, siadania ze sztangą czy pełnych pompek. Nasze serce ma bić jak oszalałe, żeby krew obiegała organizm z najwyższym możliwym tempem. Pot ma lać się strumieniami, a jedyne o czym powinniśmy myśleć to o wykonaniu zadań. Często zdarza się, że przy pierwszej styczności z crossfitem ludzkie ciało niewytrzymuje takiej koncentracji na wysiłku. Organizm eliminuje swoje dodatkowe funkcje, np. pozbywa się jedzenia znajdującego się w żołądku, bo trawienie pochłania dużo energii, którą teraz należy inaczej spożytkować. Prosto mówiąc, ludzie na początku wymiotują podczas treningu. Jednak ze wzrostem wydolności organizmu takie odruchy zanikają. Końcową fazą ćwiczeń jest stretching, bez którego mięśnie by się nie rozluźniły, a zakwasy byłyby jeszcze intensywniejsze.
Zalety treningu to wspominana już wcześniej poprawa wydolności organizmu i to w krótkim okresie. Wzmocnione mięśnie wszystkich partii ciała, szybkie efekty, konieczność zagospodarowania niewielkiej ilości swego czasu, atletyczna sylwetka oraz ogromna dawka szczęścia z wydzielanych endorfin to dodatkowe powody, dla których należałoby się zastanowić nad zapisaniem na zajęcia crossfit-u.
W Białymstoku na ul. Marczukowskiej 6 znajduje się mekka crossfiterów pod marką CrossFit Podlasie, którą można odnaleźć na FB. Trening w domu też jest możliwy, jeżeli mamy duszę masochisty i potrafimy zmuszać samych siebie do podkręcenia śruby. W sieci znajdziemy filmiki instruktażowe oraz WOD-y układane przez znane osoby z branży crossfit-u. Spróbujcie je wdrożyć również w parku, na polanie, w ogródku lub na siłowni.
Powodzenia!
Źródła zdjęć: CrossFit Podlasie (https://www.facebook.com/CrossFitPodlasie)