Kawa, moja droga
Źle się dzieje z kawą, bo ceny ziaren na światowych giełdach rosną jak oszalałe. Jako zagorzała kawoszka przyglądam się temu zjawisku z niepokojem. Czy w niedalekiej przyszłości kawa stanie się napojem luksusowym pijanym przez elity społeczne?
Zeszły rok 2013 był bardzo urodzajny, pomimo że w Ameryce Środkowej doszło do niebezpiecznego zainfekowania liści krzewów tzw. rdzą kawową. Ze względu na dużą podaż surowca ceny spadły, co według ekonomistów oznaczać miało kryzys na rynku kawy; przez spadające ceny wielu plantatorów rezygnowało z uprawy czyli rynek się nieco skurczył. Jednak nie jest to wyłączna przyczyna, dla której od początku roku 2014 notuje się wzrosty cen. Główny eksporter kawy, a mianowicie Brazylia, zanotował w styczniu najniższy poziom opadów od 60 lat. Jak dotąd jej produkcja w tym kraju wynosiła średnio 2,8 mln ton, z tego 2 mln arabiki – najpopularniejszej odmiany, stanowiącej 60% rynku wszystkich kaw.
Obecnie kurs bieżący za tonę kawy wynosi 2 135 USD, ale w przeciągu ostatnich 52 tygodni mieliśmy już 2 155 USD. Zdumiewające jest to, że półrocze dało nam zmianę w cenie sięgającą 40%. Rynek kawy stał się zatem fantastycznym polem do intratnych transakcji na giełdach towarowych W przypadku handlu kawą prym wiodą dwie giełdy światowe oraz dwie nieco mniejsze znajdujące się w Brazylii – BOVESPA (Bolsa de Valores de Sao Paulo) i IntercontinalExchange (ICE) z siedzibą w Atlancie w stanie Georgia. Główni gracze to Chicago Mercantile Group (CME Group) oraz NYSE Euronext. Amerykańska giełda odpowiada za arabicę, natomiast giełda w Londynie specjalizuje się w gorszym i tańszym gatunku kawy (robusta). Jednak pomimo innego rodzaju surowców, gdy dochodzi do wzrostu cen arabiki również robusta zwyżkuje.
Za ceny kawy odpowiadają warunki uprawy, niesłabnący popyt, który rokrocznie uzyskuje średnio 2% rosnącego zapotrzebowania, ale tak naprawdę dużą rolę odgrywają szeroko zakrojone działania manipulacyjne. Wyszło na jaw kilka afer nadprogramowego skupu i magazynowania ziaren kawy. Najgłośniejsza sprawa dotyczyła niejakiego Chocfingera, który w największym porcie zajmującym się handlem kawą – Antwerpii, przetrzymał kawę wartą setki tysięcy euro. Nie uszło mu to na sucho, bo problem wywęszył belgijski urząd antymonopolowy, miliarder zamiast zyskać stracił, gdyż wolał odsprzedać firmę odpowiedzialną za inwestycję za 1 dolara niż mieć większe problemy z towarem, którym nie mógł w zasadzie dysponować.
Kawę pijamy codziennie w domu. Lubimy chodzić też do kawiarni, ale już nie ze względu na kawę. Większe znaczenie odgrywa tu popularność lokalu, a nie jakość usługi parzenia, podania i samej kawy. Ceny w kawiarniach przyprawiają czasem o ból głowy, zwłaszcza po zmianie stawki VAT-u na napoje kawowe typu latte czy macchiato. W porównaniu z innymi krajami europejskimi rzeczywiście płacimy sporo (nawet nie analizując tego w aspekcie naszych dochodów).
Bardzo bym sobie tego nie życzyła, by kiedyś zamiast kawy w mojej filiżance gościła czarna herbata. Oby kawowce nie zginęły i oby mnie było w dalszym ciągu stać na kawę, bo w innym przypadku straciłabym zapał do pracy i pogorszyłyby mi się relacje towarzyskie. W końcu nic tak nie zbliża ludzi jak wyskoczenie na kawkę.