Pozostawię coś po sobie

by Dorota Leszczyńska

Pozostawię coś po sobie

Nigdy nie chciałam być przezroczysta – przemknąć przez szkołę, bez udzielania się na lekcjach, bez występowania w teatrzykach, bez brania udziału w konkursach, bez wyjeżdżania na klasowe wycieczki, unikając rówieśników i nauczycieli. Nigdy też się nie chciałam podążać za innymi, ślepo słuchając samozwańczych demagogów, którzy nie potrafili nauczyć mnie nowych treści, poza tą wiedzą, by właśnie takich ludzi unikać. Natomiast zawsze chciałam pozostawić coś po sobie, stworzyć własnymi rękoma, pracować na swoje, zaistnieć w myślach ludzi i wpływać na nich w tym pozytywnym znaczeniu.

Miałam może 7 lat. Postanowiłam zrobić mojej mamie niespodziankę i posprzątać pokój, co jak na dziecko w tym wieku stanowiło jakieś tam wyzwanie. Poukładałam książki, zebrałam zabawki, pochowałam do szafek niepotrzebne rzeczy, poodkurzałam, starłam kurze i nawet umyłam podłogę. Zniecierpliwiona czekałam, aż moja mama wróci z pracy i będę mogła jej pokazać pokój. Nie zapomnę myśli jakie wtedy przewijały się przez moją głowę. Niczym katarynka pojawiało się zdanie: „Żeby mnie nie pochwaliła, żeby mnie nie pochwaliła, żeby mnie nie pochwaliła…”. Dziwne prawda? Ale ja doskonale wiedziałam, że zrobiłam wszystko jak należy, więc nie potrzebowałam potwierdzenia mojej mamy, ani jej uznania dla mojego dzieła. Zależało mi przecież, by sprawić jej przyjemność i ją wyręczyć po ciężkim dniu. Oczywiście i tak mnie pochwaliła, ale cenniejsze na tamtą chwile były jej szczęśliwe i zaskoczone oczy. Do dzisiaj to pragnienie sprawiania innym niespodzianek i radości jest moim motorem do działania.

Niedawno zmarła moja babcia. Była tytanem ciężkiej pracy o silnym charakterze, ale gołębim sercu. Jako półsierota z małym posagiem, postanowiła zdobyć nowy fach i dodatkowo pracując po nocach starała się polepszyć swój status. Późno jak na tamte czasy wyszła za mąż, ale i tak zdążyła urodzić, wychować i zagwarantować solidny start swojej czwórce dzieci. Nie godziła się na bylejakość, nie odpuszczała, nie znała słów: lenistwo, marudzenie i marnotrawienie. Przy tym dążyła do tego, by dać szczęście swojej rodzinie, więc wspierała słowem i czynem, a także pouczała, gdy sytuacja tego wymagała. Dlatego nie dziwi mnie fakt, że w domu pogrzebowym, jak i na samym pogrzebie pojawiło się tak wielu ludzi. Przyszła bliższa i dalsza rodzina, ale także tzw. przyjaciele domu, sąsiedzi i inni znajomi. Wprawdzie jestem jeszcze młoda i nie powinnam myśleć o swojej śmierci, ale życzyłabym sobie, aby obok mojej trumny przewinęło się tyle osób, bo to by oznaczało, że moje życie rzeczywiście miało sens, bo zaistniałam w świadomości innych, a oni z nieprzymuszonej woli przybyli mnie pożegnać.

Lubię i wierzę w ludzi – niektórzy powiedzą, że to naiwne w swej postaci. Może dlatego pragnę nieść im radość, naukę, motywację, dobre słowo i pomoc, aby czuli się dobrze w moim towarzystwie, ale przede wszystkim, by dźwignąć ich do góry. Taka już chyba jestem, że pragnę szczęścia swojego i innych. Sama dążąc do rozwoju, robienia i poznawania nowych rzeczy, zachęcam i przekonuję, że warto to robić dla własnego dobra. Jeżeli ktoś nie chce iść razem ze mną ramię w ramię to trudno, ale na pewno pojawią się tacy, którzy to docenią i szczerze będą wdzięczni za zaproszenie ich w tą niepowtarzalną i twórczą wędrówkę. Mam taką nadzieję i wierzę, że to, co robię będzie przynosić coraz więcej dobrego, bo dzięki temu samej mi będzie lepiej na tym świecie. W końcu otaczanie się szczęśliwymi ludźmi daje niebywałą dawkę energii.

Właśnie dlatego chcę pozostawić coś po sobie!

 

2 komentarze

  1. K pisze:

    Świetny tekst! Takie lubię najbardziej. Trzymam kciuki za pełną realizację tego postanowienia z tytułu 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *