Nie przy ludziach! Uwagi na temat samokontroli

by Dorota Leszczyńska

Nie przy ludziach! Uwagi na temat samokontroli

DSC07052

Szturchano nas przy stole, gdy wierciliśmy się na krześle. Wpajano chłopcom, że mężczyźni nie płaczą i nie okazują uczuć słabości. Dziewczynkom mówiono, by wyrażały się cicho i nie sprzeciwiały się innym. Wbijano w nas niewidzialny kołek, który nazywa się kulturą osobistą, a oznacza nic innego jak samokontrolę swoich zachowań w zetknięciu z innymi. Ten kołek jednak uwiera w gardle i hamuje na tyle, że trudno nam jest wyrażać swoje emocje.

Zapewne nie jestem wyjątkiem, czego mam pełną świadomość, i zostałam wychowana na wzór grzecznej, uprzejmej i uśmiechniętej dziewczynki. Przynajmniej takie stwarzam pozory, jak przystało na mentalną potomkinię brytyjskiej powściągliwości. Kreuję swój wizerunek konsekwentnie od wielu lat. W eter nie trafiają kompromitujące zdjęcia, wiadomości od zadurzonych doktorantów, szczegółowe wyznania, listy osób, z którymi się spotykam i, z którymi za żadne skarby nie chcę się spotkać, informacje z życia towarzyskiego, podboje, przeboje, klęski, oczekiwania wobec innych, zaproszenia do „Tańca z gwiazdami” czy coś podobnego. Kontroluję to ze względu na swoje bezpieczeństwo, szacunek wobec moich bliskich, funkcje jakie zdarza mi się pełnić w przestrzeni publicznej i zachowanie mimo wszystko swojej prywatności. Otwieram się na tyle, na ile uważam to za stosowne. Będąc bardziej precyzyjną, tak do 1/3. Jest mi z tym dobrze, niestety zawsze jest jakieś „ale”.

Samokontrola ma to do siebie, że przenika głębiej, coraz intensywniej oddziałując na sferę decyzyjną. Wprawdzie zaburzenie mechanizmu decyzyjnego oznacza po prostu skrajność, powodującą o wiele bardziej negatywne konsekwencje, to samodzielne ograniczanie nie tyle tylko swoich zachowań, co odczuć, tłumi warstwę emocjonalną w zalążku. Czy szlochałam – przynajmniej płakałam, przy obcych ludziach? Nawet przy policjancie wypisującym mandat mi się nie udało. Czy przypominam sobie, żebym całowała się z kimś na ulicy? Nie bardzo, choć generalnie się całuję. A już w ogóle nie jestem w stanie przedstawić jakiejkolwiek histerycznej sceny zazdrości, dramatycznego wyznania czy focha z przytupem. W sumie te przykłady wcale nie wskazują, że samokontrola jest taka zła. Po prostu każe nam oddzielić sferę publiczną od prywatnej. Niestety samokontrola, jak wskazywałam wcześniej, przenika głębiej i przesuwa granicę sfery publicznej. Oznacza to, że blokujemy się i dyscyplinujemy będąc w warunkach zupełnie prywatnych. Emocje w dalszym ciągu są tłumione i kamuflowane.

W końcu musi dojść do eskalacji i pokazania swojego prawdziwego „ja”. Niektórzy, aby wyzbyć się pancerza samodyscypliny, starają się posiłkować używkami, zwłaszcza alkoholem, który działa kojąco na układ nerwowy i ogranicza naszą zdolność decyzyjną. Tym samym człowiek staje się odważniejszy, bardziej otwarty i szczery, gdyż filtruje swoje myśli w sposób niezwykle przypadkowy. Jednak, nie tędy prowadzi droga do uwolnienia od mentalnego kołka.

Po pierwsze, powinniśmy mieć świadomość istniejącej blokady samokontroli w relacjach z innymi, co stanowi już nie lada sukces. Po drugie, warto, abyśmy się zastanowili, w jaki sposób traktujemy swoich bliskich i znajomych. Czy utrzymujemy z nimi dystans, czy im ufamy i czy są dla nas ważni. Trzecim krokiem jest eksperymentowanie z okazywaniem uczuć i emocji jakie są nam znane. Za przykład niech posłuży przytulający się z trudem do innych Sheldon Cooper z „Big Bang Theory”. Po czwarte, powinniśmy przestać się zastanawiać nad tym, co inni pomyślą o naszym emocjonalnym zachowaniu, w końcu nie da się bez przerwy żyć pod tą presją.

Jesteśmy ludźmi myślącymi, działającymi i czującymi. W żadem sposób nie da się zrobić z nas robotów. Bez względu na wychowanie, wpojone standardy zachowania i społeczne obyczaje, cząstka człowieczeństwa wcześniej czy później da o sobie znać.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *