Nie jest już pusto

by Dorota Leszczyńska

Nie jest już pusto

Mówi się, że żałobę trzeba po prostu przejść. I to zajmie chwilę dłuższą lub krótszą, ale na pewno nie stanie się tak, że śmierć bliskiej osoby spłynie po nas jak po kaczce. Z dnia na dzień jej już nie ma, nie powie ani słowa, nie zaśmieje się, nie wesprze, nie podzieli się tym, co myśli, za nic nie podziękuje i o nic nie poprosi. Właśnie to boli najmocniej, bo gdzieś głęboko w środku toczy się bój pretensji i niedowierzanie w bieg zdarzeń. Jednak ból ma to do siebie, że mija, jeżeli daliśmy sobie czas na regenerację, czyli w tym wypadku akceptację śmierci.

Ludzie znikają z naszego życia z własnej woli lub za sprawą zdarzeń, na które nie mamy wpływu. Śmierć odbiera nam bliskich, którzy wcale nie chcą od nas odchodzić. Śmierć niszczy intymność i zaufanie pielęgnowane przez lata jednym ostrym cięciem. Śmierć nie ma skrupułów i zrobi to często w najmniej oczekiwanym momencie. Niby każdy z nas wie, że wszyscy jesteśmy śmiertelni i w każdej chwili możemy umrzeć, ale wciąż wydaje nam się, że to dotyka innych na około.

I Ty też umrzesz. Umrze Twoja mama i Twój tata. Twoja siostra czy brat. Twoja miłość i Twoja przyjaźń. Twoje plany i Twoje oczekiwania. Umrze, bo może, a Ty za to musisz żyć do swej śmierci ze świadomością, że niczego nie jesteś pewien na 100%, bo rzeczywistość może zmienić swój tor i obrócić bieg o 180 stopni. Budzisz się i musisz wymyślić plan B, a później C, i pewnie jeszcze D i E. Niepewność zmusza Cię do szukania, eksplorowania swoich możliwości, sprawdzania potencjału, nieustannego działania z myślą o samodzielnym poradzeniu sobie ze zmianą. Wszystko w towarzystwie jednego uczucia – pustki, jakby ktoś bez pardonu wyrwał część Ciebie, a Ty byś się starał tą wyrwę zapełnić, tylko jeszcze nie masz czym ani kim. Potrzebujesz czasu…

Oczywiście wciąż żyjesz j i z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc ta dziura symbolizująca pustkę staje się coraz mniejsza i czujesz jak zarasta. U mnie minął już rok i z perspektywy czasu muszę przyznać, że najtrudniejsze były pierwsze miesiące, choć zupełnie nie zdawałam sobie wtedy z tego sprawy. Zaakceptowałam fakt śmierci, niemniej jednak jestem człowiekiem, który odczuwa. Świadomy uśmiech za dnia gryzł się z podświadomością, która odbierała sen w nocy. Logika stała w opozycji do emocji, ale gdyby nie ona nie przeszłabym tak lekko dalej. Uczucie smutku leczyłam wdzięcznością za to, że ta kochana osoba wniosła w moje życie bezcenną wartość, której nic nie zastąpi.

Powtórzę to jeszcze raz: minął rok. Jestem w zupełnie innym miejscu – dosłownie i w przenośni, niż na początku. Czas otwarcie powiedzieć, że nie jest już pusto. Może lepiej przyjąć, że mam miejsce i cieszę się tą perspektywą, bo dzięki temu zapraszam do mego świata i dzielę się tym, co mam, ale nie każę w mym świecie zostawać. W ten oto sposób idę dalej przed siebie…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *