„Domyśl się!” – kilka słów o najgłupszym zdaniu jakie kiedykolwiek wypowiedziano

by Dorota Leszczyńska

„Domyśl się!” – kilka słów o najgłupszym zdaniu jakie kiedykolwiek wypowiedziano

Wiecie dlaczego ludzie nie są nieśmiertelni? Bo nie ważne czy mężczyzna miałby 30 czy 300 lat i tak nie byłby w stanie zrozumieć kobiet, więc po co ma się męczyć w nieskończoność. A tak na serio, odnoszę wrażenie, że czasem bez względu na samą płeć wszędzie istnieją jakieś problemy w komunikacji, które generują niepotrzebne konflikty lub urazy. Może by tak odwrócić całą machinę wzajemnych pretensji i niedopowiedzeń. Po prostu wziąć pod uwagę to, że druga osoba się czegoś nie domyśli, skoro jej o czymś nie powiemy.

„Domyśl się!” – to zdanie padało zazwyczaj z ust naburmuszonej i obrażonej panienki w stronę zdezorientowanego kawalera. To bardzo stereotypowy obrazek, ale cóż przeanalizujmy go właśnie dlatego, że jest taki jaskrawy. Panienka jest zła, co widać okiem osoby, której inteligencja emocjonalna jest na poziomie eksperckim, jednak za nic nie chce tego wyartykułować ani chociażby uzewnętrznić swoim zachowaniem. Po prostu toczy swoją walkę wewnątrz siebie z krzywdzącymi ją demonami zakleszczonymi w ciałach innych, zwłaszcza w ciele kawalera. To właśnie ten kawaler jest winny jej złości i na nic potrzebne panience jego wytłumaczenia. Ona już wszystko przecież wie, a ten demon w ciele człowieka tylko się cieszy, że mógł sprawić jej ból i doprowadzić do tego stanu. Panienka złorzeczy na niego w myślach, doszukuje się podobnych przewinień archiwizowanych od początku ich znajomości,czyli od jakiś 3 lat, układa przemówienia na konferencje prasowe dla swoich znajomych, a co najważniejsze wie w jaki sposób chciałaby się na nim odegrać, aby w końcu zrekompensował jej przestępstwo, którego się dopuścił wobec niej nawet o tym nie wiedząc. Tak nawiasem mówiąc, w postępowaniu karnym skazanie po rozprawie, podczas której oskarżony był nieobecny, nazywamy wyrokiem zaocznym.

W pewnym momencie nie da się ukryć, że coś wisi w powietrzu. Jak widać na podjeździe radiowozy policji, straży pożarnej i karetki pogotowia to nawet totalny nieogar zdałby sobie sprawę, że czai się niebezpieczeństwo i może warto byłoby zwiać z palącego się budynku. Ale się nie da, trzeba się domyślić, co poszło nie tak. Może wadliwa instalacja elektryczna, zwarcie przewodów, sąsiad spalił frytki, a może zostawił włączone żelazko na desce do prasowania. Powodów może być od liku, ale nie o przyczynę bym się teraz martwiła, bo jedynie o to, że w budynku jest pożar. Co bardziej kumaty kawaler słysząc tekst „Domyśl się!”  już wie, że ma przechlapane, a doprawdy nawet gdyby miał intelekt Stephena Howkinga, wiedzieć nie będzie dlaczego będzie miał przechlapane.

Tak jakoś dziwnie jesteśmy skonstruowani, że nie przypominamy jednakowych, masowych robotów składanych na taśmie produkcyjnej w chińskim zakładzie, lecz stanowimy oddzielne, indywidualne i w wielu przypadkach nieprzewidywalne byty myślące. Niestety każdy człowiek dysponuje swoim oprogramowaniem wykorzystywanym wyłącznie na potrzeby tego jedynego modelu. Za każdym razem, gdy kogoś poznajemy, uczymy się jego reakcji, toku rozumowania i postępowania. W zasadzie niemożliwym jest wrzucenie choćby kilku ludzi z naszego otoczenia do jednego worka, nawet jeżeli w wielu przypadkach zachowują się według jakiegoś schematu i charakteryzują się określonymi cechami. Założenie, że każdy powinien wiedzieć co też mamy na myśli w danej sytuacji życiowej, prowadzi do niepotrzebnych i wygórowanych oczekiwań, wobec osób, które nie są w stanie wejść w naszą skórę, a w zasadzie nasz rozum i emocje. Nie obruszają mnie żarty na temat moich przygód, wyglądu, zachowania czy doktoratu, więc mogę nie zdawać sobie spawy z tego, że ktoś inny może się czuć niekomfortowo, gdy jego małe niepowodzenia czy wady są traktowane z przymrużeniem oka. Każdy ma przecież inną wrażliwość i dystans do pewnych spraw, ale nie dowiem się o tym, jeżeli mi się tego prosto nie zakomunikuje. Może i jestem mało domyślna, ale zapewne tak samo mało jak większość społeczeństwa, która widzi pożar, lecz doprawdy nie zna przyczyny jego zaprószenia.

Uwielbiam proste komunikaty, bo wtedy wiem na czym stoję – czego powinnam unikać, czego się spodziewać, a na czym skupiać. Czy naprawdę trudno powiedzieć: „Może przyjedziesz po mnie po pracy?” zamiast później siedzieć ze łzami w oczach, bo druga osoba nie wyszła z inicjatywą. Wyrażajmy czego chcemy, a czego sobie nie życzymy. To bardzo uprości życie nam i ludziom z naszego otoczenia. Uważam, że lepiej uchodzić za osobę konkretną i asertywną niż wiecznie obrażoną i pokrzywdzoną. Zatem zamiast zdania „Domyśl się!” proponuję rozmowę jak przystało na ludzi racjonalnych, którym głowa służy nie tylko po to, by do środka nie wpadały krople deszczu.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *