4 motywatory, które nie pomogą w skutecznym schudnięciu

by Dorota Leszczyńska

4 motywatory, które nie pomogą w skutecznym schudnięciu

Nadprogramowe kilogramy są bolączką wielu ludzi, a jeszcze większą okazuje się walka, by je zgubić. Chcąc pożegnać fałdki tłuszczu i przywitać zgrabną figurę, należy zabrać się pożądanie do dzieła i w tą żmudną drogę zaprząc solidną dawkę motywacji. Utrzymanie diety i rozwój aktywności fizycznej nie należą do zadań łatwych, dlatego tak wiele osób nie osiąga celu. Dzisiaj przedstawiam 4 motywatory skłaniające do schudnięcia, które niestety nie gwarantują, że skutecznie uporamy się z nadwagą, choćbyśmy nawet bardzo tego chcieli.

Zdobycie lub utrzymanie partnera/partnerki

Schudnięcie z myślą o kimś innym niż my sami niesie ze sobą szereg zagrożeń. Po pierwsze, uzależniamy naszą atrakcyjność jedynie od osiągnięcia wymarzonej wagi, podczas gdy na nasze notowania na rynku matrymonialnym wpływa o wiele więcej czynników. Na dobrą sprawę znam bardzo dużo dziewczyn z figurą modelki, które nie mają za grosz seksapilu, więc nie cieszą się powodzeniem u płci przeciwnej, natomiast spotykam również dziewczyny z delikatną nadwagą, o krągłych kształtach, które za sprawą swego charakteru i kocich ruchów, hipnotyzują mężczyzn. Po drugie, zdobywanie lub utrzymywanie partnera/partnerki jedynie na talię osy, stanowi o bardzo płytkiej relacji. Jeżeli marzy nam się związek na całe życie, musimy zdać sobie sprawę, że walory fizyczne powoli mijają i pojawia się coś takiego jak starość. Po trzecie, motywacja do schudnięcia znika, gdy tracimy zainteresowanie obiektem naszych westchnień. Staramy się wyłącznie wtedy, gdy ktoś się pojawi, gdy chcemy coś osiągnąć, gdy pragniemy utrzymać związek na siłę. Zupełnie zapominamy wtedy o naszym dobru i skupiamy się na zadowoleniu drugiej osoby, a przecież schudnięcie dotyczy naszego ciała i ingeruje w nasze zdrowie. Chudnięcie, by było bezpieczne dla naszego organizmu,  musi być procesem stopniowym i długotrwałym, a nie dokonywanym na chybcika z pomocą diet-cud, które dają piorunujące efekty, ale przynoszą także bardziej porażający efekt jojo.

Zakup za małych ubrań

Która z kobiet nie trzyma w szafie dżinsów z kategorii “zajebiste” choć niestety nie zmieści w nie swoich czterech liter? Albo, który mężczyzna w garderobie nie zostawia na lepsze czasy wyrzeźbionego kaloryfera slimowanej koszuli? Każdy ma przynajmniej jedno takie “extra” ubranie, co wcale nie należy upatrywać za dziwactwo, bo kiedyś te ciuchy wszak pasowały. Jednak na granicy nierozsądku i czystej naiwności, plasuje się zachowanie polegające na zakupie z premedytacją sukienki czy marynarki, które zupełnie nie przystają do naszych obecnych warunków fizycznych. Wydajemy na coś pieniądze, a zupełnie nie wiemy, czy kiedykolwiek daną rzecz założymy, a jeżeli nawet cudem schudniemy, czy ten fason będzie nam pasował, a ubranie nie przestanie nam się podobać lub nie stanie się po prostu niemodne. Ubrania powinny być dobierane do danego człowieka, a nie na odwrót. Przyjmijmy, że jakoś wciskamy się w taki upatrzony ciuch, ale ciekawi mnie, czy rzeczywiście będziemy czuć się swobodnie spętani ograniczeniami szwów, które jeszcze bardziej uwydatniają słabe punkty naszej figury i wpędzają w kompleksy. Dobra motywacja powinna mieć pozytywny przekaz i dodawać nam chęci, czego przyciasne ubrania nam skąpią.

Codzienne ważenie

Waga człowieka zmienia się w ciągu dnia, a jej amplitudy mogą sięgać nawet 2 kg w ciągu 24 h. W zależności od tego, ile zjedliśmy, ile wypiliśmy, czy skorzystaliśmy z toalety, dochodzi do naturalnych wahań. Zdaniem dietetyków i lekarzy powinniśmy się ważyć rano przed śniadaniem, raz na 1-2 tygodnie, bo tylko wtedy jesteśmy w stanie określić rzeczywisty spadek masy ciała (a nie zawartości tego ciała). Codzienne ważenie działa na naszą psychikę w ten sposób, że uzależniamy się od spadków wagi, a denerwujemy się, gdy wskaźniki stoją w miejscu lub co gorsza wzrastają. W ten kołowrotek wpadają osoby na drastycznych dietach lub głodówkach obiecujących szybkie efekty. Niestety prawda jest taka, że dramatyczne chudnięcie na wadze, nie oznacza wcale utraty znienawidzonego tłuszcza, ale główne tkanki mięśniowej, przy jednoczesnym przeczyszczeniu jelit z pokarmu. Faktycznie nasze BMI maleje, ale nie należy tego utożsamiać ze schudnięciem, które oznacza zmniejszenie proporcji tkanki tłuszczowej do całej masy ciała. Lepszym odniesieniem jest przymierzanie naszych starych ubrań, które z czasem stają się coraz większe lub fotografowanie swojej sylwetki. Waga jest kwestią wtórną zwłaszcza, gdy ktoś oprócz diety, trenuje. W takim wypadku może okazać się, że ćwicząca osoba szczupleje, choć zupełnie nie widać tego na wadze.

Zbyt wysoko postawiona poprzeczka

Motywujemy się zdjęciami trenerek fitness z idealnie wyrzeźbionymi ciałami i stawiamy sobie za cel, że do lata zyskamy figurę idealną. Rzeczywistość jest jednak taka, że te Panie zajmują się zawodowo budowaniem sylwetki i poświęcają mu niemal cały czas. My natomiast mamy swoją pracę, dom, rodzinę, a sport, jakikolwiek by on nie był, traktujemy jako sposób na spędzanie wolnego czasu czy naturalny element dbania o zdrowie. Budowanie sylwetki mocarza nie dzieje się przypadkiem, zawsze oznacza formę poświęcenia, rezygnacji z przyjemności i staje się z czasem sposobem na życie. Przeciętniacy, do których również i ja się zaliczam, mający swój zawód, zainteresowania i zobowiązania, nigdy nie staną się tacy jak wymuskany trener z siłki, głównie za sprawą ograniczeń ich doby, energii i sił na sprostanie wielu obowiązkom dnia codziennego. Ale wpatrując się w wyretuszowane zdjęcia fitmodelek i fitmodeli na Instagramie uparcie wierzymy, że damy radę codziennie wyciskać sztangi po nadgodzinach w pracy, biegać rano, gdy dziecko nam choruje, pić koktajle proteinowe, pomimo tego, że są paskudne. Mniej więcej po 2 miesiącach katorgi dochodzi do nas w końcu, że to wszystko nie ma sensu, a efekty przychodzą bardzo powoli. W tym momencie porzucamy nasze marzenia i przestajemy cokolwiek robić. Dlatego stawiajmy sobie rozsądne cele i niech motywują nas do dalszego działania małe osiągnięcia, np. coraz większe obciążenie, dłuższy bieg, mniej centymetrów w biodrach, brak zadyszki, lepsza postawa i pozbycie się boczków. Wtedy będziemy czuli satysfakcję za każdym razem przekroczenia jakiejś granicy, a nie frustrowali się na myśl, że cel jest jeszcze tak bardzo daleko, a my wciąż wyglądamy i czujemy się kiepsko. Zawsze korzystniej być lepszą wersją siebie z przeszłości niż gorszą wersją kogoś kim nie jesteśmy obecnie.

***

Chcesz schudnąć? Myśl o sobie, swoim samopoczuciu i swoim zdrowiu. Zmieniaj nawyki stopniowo. Jedz regularnie i z głową. Trenuj systematycznie, a nie ponad siły. Wyznaczaj sobie realne cele. Nie porównuj się z innymi, tylko z sobą samym. Nagradzaj się za małe sukcesy. Nie odkładaj odchudzania na przyszłość, bo liczy się to co, tu i teraz.

Powodzenia!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *